2022-06-15

Różnorodność w jedności spółdzielczej

 

Prezes Zarządu KSM:

mgr Krystyna Piasecka

 

Szanowni państwo! Jestem pod wrażeniem radosnej imprezy w Osiedlu Wierzbowa. We współdziałaniu Rady i Administracji Osiedla oraz Fundacji Da Moc w sposób niekonwencjonalny uczczono tam jubileusz 65-lecia Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Mieszkańcy osiedla – dorośli i dzieci – pewnego popołudnia posadzili przy swoich domach 65 nowych drzewek i krzewów, a potem wspólnie bawili się na swoim minifestynie (bowiem była to impreza lokalna). Relację z tego wydarzenia adnotowały już wprawdzie poprzednie „Wspólne Sprawy" - tj. w nr 5 (375), a ciekawe krótkie filmiki można oglądać na Facebooku, ale szczególnie cieszy widoczna międzypokoleniowa więź. Podobne festyny jubileuszowe w roku bieżącym planują również inne nasze osiedla, na które oczywiście już dziś zapraszam mieszkańców tych osiedli. Odpowiednie informacje zwyczajowo znajdą się m.in. na tablicach ogłoszeń w budynkach i stronie internetowej KSM. W tym wydaniu naszego miesięcznika jest już relacja z następnych podobnych integracyjnych spotkań jubileuszowych mieszkańców – przy „Superjednostce", na osiedlowym pikniku Wspólna Biesiada w Ligocie, z plenerowego turnieju tenisa stołowego w Szopienicach i oczywiście z kolejnego wielkiego „Biegu do Słońca".

 

Ale jeszcze słów parę o „Osiedlu Wierzbowa", bowiem jest ono tym miejscem na mapie Katowic, gdzie powstał nasz pierwszy zwarty kompleks budynków spółdzielczych (z własną osiedlową kotłownią), określony mianem „osiedla". Wraz z jego powstaniem wiąże się też powołanie pierwszej w historii KSM Rady Osiedlowej, dając początek pogłębieniu samorządności spółdzielczej. Wcześniejszymi od wskazanego osiedla budynkami naszej Spółdzielni były oczywiście nabyty przez Spółdzielnię od Miasta (w trakcie budowy) dom przy ulicy Kochanowskiego 8 i zrealizowany już całkowicie od podstaw przez Spółdzielnię – jako jej pierwsze zadanie inwestycyjne – zespolony ciąg budynków przy ul. Plebiscytowej od nr 38 do 42. W następnych latach w miarę kontynuacji procesów inwestycyjnych przybyły na tymże pierwszym w naszej Spółdzielni osiedlu dalsze domy: przy ul. Grabowej, Klonowej, Wierzbowej i Brzozowej. A jeszcze później zasób osiedlowy wzbogacił się o budynki pozyskane od innych gestorów – a mieszczące się przy ul. Topolowej i Modrzewiowej. Dziś na wyodrębnione organizacyjnie i gospodarczo osiedle o nazwie Wierzbowa - Brzozowa składają się 24 wielorodzinne budynki liczące łącznie 852 lokale mieszkalne, w których, wg ostatnich danych, mieszka prawie 1300 osób. Naturalnie, jak w wielu miejscach i tu widoczna jest zmiana pokoleniowa. Są jeszcze oczywiście ci, którzy mieszkają tutaj od początku (czyli od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku), ale obecnie liczebnie tworzą już ewidentną mniejszość. Dominują – jako właściciele mieszkań – dawno już dorosłe dzieci i wnukowie owych pierwszych posiadaczy mieszkań spółdzielczych oraz nowi nabywcy lokali – z tzw. rynku wtórnego, korzystający (z istniejącej w naszym kraju jeśli chodzi o lokale spółdzielcze od lat dziewięćdziesiątych minionego wieku) – możliwości wolnego rynku mieszkaniowego. Proces wymiany pokoleń, jako przecież naturalne zjawisko oczywiście istnieje we wszystkich naszych 17 osiedlach, ale w trwającej jedności spółdzielczej jest jednak widoczna różnorodność zachowań, działań, oczekiwań.


Przyzwyczajenia „zasiedziałych" mieszkańców, wypracowane przez nich przez lata zasady funkcjonowania Spółdzielni, ujęte w jej Statucie i wewnętrznych regulaminach, których są bezpośrednimi lub pośrednimi autorami, niekoniecznie są akceptowane przez „pokoleniową zmianę". Ba, jej część, dezawuuje nawet niektóre zasady wynikające wprost z ustawowych, a nie tylko naszych wewnątrzspółdzielczych postanowień. Nie żebym tego nie rozumiała, gdyż – jak sądzę – poglądy części ludzi i ich oczekiwania kształtują się na zasadzie wyobrażeń płynących nie ze znajomości, ale z nieznajomości, jak i zawiłości polskiego prawa. Zauważalnym jest natomiast, że to „niezrozumienie" występuje głównie pośród nowych posiadaczy spółdzielczych mieszkań. Fakt ten rodzi mnóstwo różnego rodzaju wątpliwości i pytań, a przede wszystkim jednostronne kwestionowanie części obowiązujących całą społeczność spółdzielczą zasad. Zupełnie jest to niezrozumiałe, bowiem nabywając lokal w zasobach spółdzielczych, moim zdaniem, wcześniej przed jego notarialnym zakupem lokalu była i jest od lat możliwość zapoznania się z obowiązującymi w Spółdzielni przepisami i zorientowania się, co oznacza spółdzielcza forma zarządzania, poznania jej zasad organizacyjnych i praw jakimi się rządzi. Wszak nie są to zasady utajnione, są dostępne także w siedzibie Spółdzielni i na stronach internetowych.


Podam Państwu tylko jeden z wielu przykładów, które się wiążą pośrednio z faktem nabycia lokalu spółdzielczego. Nabywając taki lokal nabywca automatycznie staje się członkiem Spółdzielni. Mocą ustawy, a nie „widzimisię" Spółdzielni. Obligatoryjne członkostwo wiąże się z konsekwencjami z tego faktu wynikającymi. Brak podstawowej znajomości – statutu i choćby minimalnej wiedzy czym jest Spółdzielnia i jakimi prawami się rządzi – często ujawnia się zaraz na wstępie – tuż po zakupie lokalu, przekładając się na negowanie członkostwa przymusowego, jak i innych regulaminowych ograniczeń, pozostając niejednokrotnie w sprzeczności do oczekiwań innych współmieszkańców nieruchomości, dotyczących podporządkowania się określonym, jednakowym przecież dla wszystkich mieszkańców, zasadom. Członkostwo spółdzielni – to wiele praw, z których można i należy korzystać, ale także (a dla niektórych osób „niestety") – wzajemnych obowiązków.


Współczesne szkolnictwo nie zapewnia dorastającym pokoleniom młodych ludzi na ten temat dostatecznej wiedzy. Spółdzielnia z konieczności stara się wypełniać tą lukę edukacyjną i przekazać już raczej dorosłym obywatelom (będącym jej członkami) – choćby minimum niezbędnej i raczej przydatnej wiedzy. Czujemy się niemal zobligowani do nieustannego przeprowadzania działań informacyjnych, wręcz szkoleniowych. Czynimy to w różny sposób między innymi wykorzystując do tych celów niniejszy periodyk „Wspólne Sprawy" oraz nasze strony internetowe. Lecz żeby „to „zadziałało" – w sensie poznania i zrozumienia „reguł spółdzielczych" – musi być też chęć drugiej strony (czyli właśnie tychże członków, mieszkańców) zapoznania się z tymi informacjami i wykorzystania tego, co przekazujemy, czyli przynajmniej przeczytania ze zrozumieniem tychże informacji, wyjaśnień itp., a potem ich przestrzegania, stosowania w praktyce.


Cóż, spotkałam się i z taką postawą, że „wcale nie muszę czytać tego co wy tam sobie piszecie; nie interesuje mnie to coście sobie(!) tam uchwalili – ja mam inne zdanie i waszym obowiązkiem – bo wam płacę, jest zrobienie tak, jak ja uważam". Na szczęście nie są to postawy powszechne. W większości są przyjmowane życzliwie, czasem ktoś przy okazji przeprosi, czasem podziękuje. Cest la vie! – Samo życie. Jako członkowie winniśmy także wiedzieć, że posiadamy (też w granicach ogólnie obowiązującego prawa) możliwość modyfikacji naszego prawa wewnętrznego, wnioskowania zmiany konkretnych postanowień itp. – adresując je do odpowiednich organów samorządowych – jeśli leży to w ogólnym interesie wszystkich członków, a nie wyłącznie jednej osoby, czy tylko jakiejś grupki.


Z bieżącej codzienności przytoczę fakt, że niemal regułą postępowania osób, które nie miały dotąd styczności z gospodarką spółdzielczą jest postępowanie zaczynające się od kwestionowania (przez tych „nowych spółdzielców") konieczności uiszczania w comiesięcznej opłacie za mieszkanie określonej puli pieniężnej na fundusz remontowy. „Budynek, do którego się wprowadziłem jest ocieplony, wyremontowany, windy są nowe, więc nie potrzebuję w najbliższych latach remontu. Dlatego nie zgadzam się na taką remontową odpłatność" – tak brzmią niekiedy wypowiadane „argumenty". No właśnie – wszystko to istotnie zostało w danym budynku już wykonane, bo jego mieszkańcy (i wszyscy inni w całej Spółdzielni) od lat uiszczali i uiszczają płatności na fundusz remontowy i zeń korzystają zgodnie z istniejącą w KSM Strategią Ekonomiczną. To właśnie owo „składkowanie" na fundusz remontowy umożliwia Spółdzielni inwestowanie w daną nieruchomość, a następnie spłatę zainwestowanych, a nie pokrytych w tym momencie przez daną nieruchomość środków finansowych, które na wykonanie tych właśnie prac zostały wydane ze „wspólnej kasy" wszystkich mieszkańców, zaś po spłacie tegoż „swoistego kredytu wewnętrznego", służąc na akumulację pieniędzy na dalsze niezbędne remonty, jakie w międzyczasie się ujawnią. Na tym polega solidaryzm ruchu spółdzielczego. Dzięki niemu spółdzielczość mieszkaniowa, chociaż niestety, wg mojej oceny tak przez minione dwie dekady blokowana, ciągle jeszcze dysponuje największą w naszym kraju ilością zarządzanych lokali w budownictwie wielorodzinnym.


Katowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa, której początek datowany jest na 1957 rok – potentat inwestycyjny w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX. wieku – w swym rozwoju została, podobnie jak większość spółdzielni mieszkaniowych, zahamowana i sprowadzana sukcesywnie do zarządcy posiadanych zasobów. Wprawdzie posiadamy plany inwestycyjne, które zamierzamy w najbliższej przyszłości realizować w ramach wolnych jeszcze w osiedlach terenów inwestycyjnych, np. w Szopienicach czy Ligocie (jest to ujęte w kierunkach działania Spółdzielni przedstawianych na Walnym Zgromadzeniu), jednak z konieczności stosować musimy bardzo wyważone i wolne tempo realizacyjne. Kilkadziesiąt mieszkań jakie tam mogą powstać będą jednak kroplą w morzu potrzeb społecznych. A te, według publikowanych medialnie szacunków, sięgają obecnie w kraju ponad dwu milionów mieszkań.


Takie mieszkania zamierzamy budować w formule o wyodrębnionej własności, przy przejściowym wykorzystaniu kredytów lub pożyczek zewnętrznych, lecz za zapewnieniem pełnego pokrycia kosztów budowy i finansowania przez przyszłych właścicieli tych lokali. Z tą różnicą w stosunku do budownictwa deweloperskiego, że bezzyskowo, tzn. zgodnie z obowiązującą nas spółdzielczą zasadą „non profit". Siłą rzeczy mieszkania te będą – przy porównywalnym standardzie – tańsze o sto i więcej tysięcy złotych (czyli o marżę zysku, którą stosują – zgodnie ze swoją działalnością gospodarczą i jej celami – inni, niespółdzielczy, kontrahenci. Oczywiście, jeśli nasze Państwo stworzy bardziej dogodną i bardziej korzystną i dostępną finansowo dla potrzebujących formę budownictwa mieszkaniowego – to niewątpliwie postaramy się taką szansę wykorzystać.


I w tym miejscu aż korci mnie, by odnotować w swoim felietonie rozwijającą się po raz kolejny społeczną dyskusję na temat, czy mieszkanie jest prawem czy towarem? W polityce rządów (obojętnie jakiej opcji) postawiono w XXI wieku zdecydowanie na towar. I to nawet luksusowy, bo trudno osiągalny. Posiadanie mieszkania na własność stało się podstawą ograniczania nigdy jeszcze w Polsce dotąd niezaspokojonego głodu mieszkaniowego. Alternatywne korzystanie z mieszkań na zasadzie najmu lokatorskiego sprowadzone zostało do minimum. Kolejne rządowe „recepty" na rozwiązanie tego problemu, ubierane w atrakcyjne propagandowo hasła przynosiły (co wynika z naszych obserwacji) raczej mierne efekty lub nawet kończyły się praktycznie na niczym. W niedługim czasie można się spodziewać wręcz eksplozji pomysłów i obietnic na tysiące mieszkań. Dlaczego? W rocznej perspektywie przecież są parlamentarne wybory, więc i politycznej „kiełbasy wyborczej" zapewne nie braknie. Mieszkania w szerokiej ofercie i na dodatek tanie i powszechnie dostępne, zwłaszcza dla młodych ludzi, będą (podobnie, jak to w przeszłości obserwowaliśmy – myślę tu o doświadczeniach starszego pokolenia) wręcz „szynką wyborczą", reklamowaną jakimiś nowymi, chwytliwymi hasłami głoszonymi ze wszystkich stron sceny politycznej.


Cóż, w tym kontekście pragnę tylko przypomnieć dwa cytaty. Oto pierwszy z artykułu 75 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, głoszący: „Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania."


Oto drugi, z Międzynarodowego paktu praw gospodarczych, społecznych i kulturalnych, ratyfikowany przez 170 państw członkowskich Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym przez Polskę, w 1977 roku, stwierdzający istnienie: „prawa każdego do odpowiedniego poziomu życia dla niego samego i jego rodziny, włączając w to wyżywienie, odzież i mieszkanie."


Oba ważne stwierdzenia przyznają prawo do zaspokojenia istniejących u każdego człowieka potrzeb mieszkaniowych, ale przecież nie gwarantują, że ktoś te prawa zaspokoi. W efekcie – mieszkanie to sprawa osobista każdego człowieka. Zaś państwa, ich prawa, mają jedynie sprzyjać wszelkim służącym temu działaniom. Skoro tak właśnie jest według obowiązującego w naszym kraju prawa, to zapytać trzeba, dlaczego w rządowych koncepcjach od wielu lat konsekwentnie pomija się spółdzielczość mieszkaniową, ba, w wielu podjętych już ustawach ogranicza się jej działania? Sukcesów spółdzielczości mieszkaniowej (w tym i KSM) z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych ub. wieku w ilości zbudowanych mieszkań i towarzyszącej im infrastruktury nie da się niestety powtórzyć w istniejących współcześnie warunkach. Dominantą – jeszcze raz na to wskazuję – w naszym kraju jest mieszkanie jako towar, a nie jako prawo. Ciekawa jestem, kto już niedługo zaproponuje najchwytliwszą „szynkę wyborczą"? I jak wielu się na nią skusi.


My, członkowie Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, na obradującym właśnie w ośmiu częściach Walnym Zgromadzeniu ustalamy sami sobie kierunki naszych działań na przyszłość. Na miarę naszych możliwości, wynikających z kanonu istniejącego prawa w tym i ograniczeń, przez nie sformułowanych. Ważne, by na tym najważniejszym w roku spółdzielczym wydarzeniu byli licznie obecni nie tylko ci, z kilkudziesięcioletnim stażem członkowskim, ale także ci, którzy w spółdzielczym gronie są od niedawna. Zgłębiwszy wszystkie korzyści płynące z tej przynależności – mam taką nadzieję, graniczącą z pewnością – staną się spółdzielczości mieszkaniowej takimi orędownikami, jak ci młodzi sprzed 65 lat, którzy KSM zakładali.

 

Z poważaniem
KRYSTYNA PIASECKA



     

 
 
Wiadomości


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)