2019-10-01

Wielkość historyczna
i małostkowość codzienna

 

Prezes Zarządu KSM:

mgr Krystyna Piasecka

 

Wakacyjna przerwa w ukazywaniu się „Wspólnych Spraw" była tak długa, że nazbierało się nieco tematów, które chciałabym przedstawić Państwu w swoim „kąciku" na łamach naszego, spółdzielczego czasopisma. Są wśród nich takie, które dotyczą ogółu członków naszej Spółdzielni, ale też i inne, stanowiące raczej kwestie jednostkowe, incydentalne – choć dla konkretnej osoby zapewne najważniejsze (a wczuwając się w jej „skórę", nie sposób się nieraz z takimi odczuciami nie zgodzić). Jak zawsze, z braku miejsca na gazetowych łamach muszę jednakże dokonać koniecznej selekcji, by zająć się tematami moim zdaniem pilniejszymi od pilnych.

 

Zaczynam tym razem od „wielkiego dzwonu". W Katowicach, pod oknami naszych spółdzielczych domów – osiedli Gwiazdy i Superjednostki – defiladowało Wojsko Polskie w narodowej prezentacji sił zbrojnych. Fotografie dokumentujące to wydarzenie publikowane są na 1 stronie „WS". W historii Katowic poprzednia wielka defilada Wojska Polskiego odbyła się... 20 czerwca 1922 roku. Wtedy to nastąpiło faktyczne zespolenie części Górnego Śląska (po 6-wiekowej rozłące) z Rzeczpospolitą Polską, na nowo zaistniałą (po I. wojnie światowej) jako suwerenne państwo europejskie.

 

Jak dokumentują kroniki – oddziały polskiego wojska (dowodził nimi gen. Stanisław Szeptycki, wnuk Aleksandra Fredry!) przeszły w kilkukilometrowej defiladzie od granicy między Sosnowcem i Szopienicami (czyli między Polską i Górnym Śląskiem) do rynku w Katowicach. Po drodze ustawiono ponad 20 odświętnie udekorowanych bram powitalnych. Zgodnie z odezwą Komitetu Przyjęcia Wojska Polskiego, na czele którego stał Wojciech Korfanty, działacz narodowy i dyktator III. powstania śląskiego, Górnoślązacy witali wkraczające Wojsko Polskie niezmiernie uroczyście. Na katowickim rynku odprawiono uroczystą mszę, wygłoszono mowy powitalne.

 

Za historycznymi opisami powitania polskich wojsk przypominam dwa wydarzenia. Wielce symboliczne było rozbicie łańcucha na moście, na międzypaństwowo granicznej wtedy rzece Brynicy, przez powstańca-inwalidę Juliusza Chowańca, który powiedział: „Pękajcie okowy niewoli, Górny Śląsk jest wolny, armio polska wkraczaj nań i połącz go z Polską". Natomiast w Katowicach, witając Wojsko Polskie ówczesny Prezydent Miasta Alfons Górnik, m.in. stwierdził: „Dzielni polscy żołnierze! Pokażcie, że karne Wojsko Polskie jest murem ochronnym dla obywateli miłujących pracę, dla obywateli lojalnych i spokojnych. Powiedzcie światu, że Polska jest krajem praworządnym! Niech żyje Polska i Górny Śląsk". I właśnie te słowa A. Górnika w całości przytoczył – przemawiając przed tegoroczną defiladą premier Mateusz Morawiecki – podkreślając ich współczesną aktualność.

 

Defilada Wojska Polskiego przeprowadzona 15 sierpnia 2019 roku stanowiła upamiętnienie 100. rocznicy I. Powstania Śląskiego oraz 99. rocznicy Bitwy Warszawskiej. Upamiętnienie historyczne – ponad zaistniałymi zdarzeniami i faktami, zmieniającymi się ustrojami, ponad pokoleniami żyjącymi w tym minionym stuleciu. W tym to kontekście Polska jest wartością nadrzędną, daleką od małostkowości i bez względu na to, jakie są jej koleje trwania w poszczególnych latach dziejowych.

 

„Uniesiona" wielkim wydarzeniem rozgrywanym na tle domów zbudowanych przez Katowicka Spółdzielnię Mieszkaniową w latach 60. i 70. dwudziestego wieku, będących wizytówkami Katowic, z pewnym smutkiem przejść muszę do spraw codziennych, w których przychodzi mi ocierać się właśnie o małostkowość.

 

Nie każdemu dane jest być w danym momencie życia młodym, zdrowym, sprawnym. Jak w całym społeczeństwie, tak i w naszej spółdzielczej rodzinie, są osoby starsze (nawet sędziwe), chore, kalekie. Potrzebują opieki i wsparcia. Jak (całościowo rzecz ujmując) niewielkie powierzchniowo są nasze spółdzielcze mieszkania (co wynikało z ówczesnych państwowych ograniczeń normatywnych) nie muszę wyłuszczać. Zdecydowana większość naszych budynków pochodzi ponadto z lat, gdy nie myślano o specjalnych udogodnieniach dla osób niepełnosprawnych – ani na etapie projektowania domów, ani w trakcie ich budowy, (nie przewidywano też w państwowych „normatywach" olbrzymiego rozwoju motoryzacji – stąd kłopoty parkingowe na naszych osiedlach).

 

Współcześnie – tam gdzie jest to technicznie możliwe i w miarę posiadanych funduszy – Spółdzielnia instaluje windy zewnętrze (platformy dla niepełnosprawnych) lub buduje podjazdy. Wewnątrz budynków, na powierzchniach wspólnych, korytarzowych, nie przynależnych do żadnego mieszkania, tam gdzie nie ma przeszkód techniczno-prawnych (np. przeciwpożarowych), staramy się wygospodarowywać niezbędne miejsca na wózki inwalidzkie. Niestety, te nasze poczynania podejmowane dla realizacji potrzeb konkretnych osób – spotykają się wcale nierzadko, bez wytłumaczalnego uzasadnienia, z sąsiedzkim sprzeciwem. Niekiedy bardzo energicznym, nie przebierającym nawet w niecenzuralnych słowach, co wskazuje, iż pojęcie empatii, przychylności dla innych – bywa niektórym osobom obce. A słowo „bliźni" – nie istnieje w ich myśleniu i mowie.

 

Smutne to i porażające, bo wszystko wszak dzieje się w XXI. wieku, na styku człowieka z człowiekiem – a kontakt taki jest dla każdego nieunikniony. Zwykły i stały. W oddaleniu od wielkich, patriotycznych, narodowych spraw. Świadczy też o braku wyobraźni – wszak nieszczęście może dotknąć każdego (dzisiejszego oponenta również), bez względu na jego aktualny wiek i obecną sprawność. Wówczas (czego nikomu nie życzę) i on może nagle być w podobnej potrzebie i będzie zapewne oczekiwać pomocy w poprawie swoich lokalowych warunków bytowych, szukając tejże „pomocy" na częściach wspólnych nieruchomości i w życzliwości pozostałych współwłaścicieli budynku.

 

Z uczuciem satysfakcji i uznania śledzę poczynania naszej Fundacji KSM. Mam nadzieję, że podobne odczucia także Państwu towarzyszą. Funkcjonuje ona już ponad 20 lat – nie stanowiąc dla członków żadnego dodatkowego obciążenia finansowego, a pomagając wielu spośród naszych mieszkańców. Informacje o działaniach Fundacji na rzecz osób będących w potrzebie przekazywane są niemal w każdym wydaniu „Wspólnych Spraw", a na bieżąco na stronie internetowej KSM i za pośrednictwem Facebooka. Wiem, że te formy komunikacji społecznej ciągle jeszcze nie są powszechne, jednak – wręcz z dnia na dzień – mają coraz większy zasięg. I są intensywnie wykorzystywane, o czym świadczą m.in. ogromne ilości wejść internautów na spółdzielcze strony. Rośnie też ilość korespondencji kierowanej do Spółdzielni drogą elektroniczną (z pominięciem tradycyjnej poczty). Ogromna jest już – i stale wzrasta – liczba osób przekazujących drogą elektroniczną płatności miesięczne. Postęp zwycięża. To nieunikniony proces. Stwierdzając górnolotnie: „pantha rei" – jak po raz pierwszy sformułował to Heraklit z Efezu, starożytny, grecki filozof. Nic nie trwa wiecznie i wszystko się zmienia (dosłownie: płynie). Nawet Efez nie jest od stuleci miastem greckim, a tureckim, chociaż swego położenia w Jonii, u wybrzeży Azji Mniejszej nie zmienił.

 

Poczta elektroniczna rodzi jednak określone, dodatkowe obowiązki, bo korespondencja już nieograniczona (regulowana) godzinami pracy urzędów pocztowych i listonoszy, wpływa do adresata (w tym przypadku do Spółdzielni) w zwiększonej ilości i to przez okrągłą dobę – także w dni wolne od pracy, w tym świąteczne – powodując swoiste spiętrzenie i „skrócenie" administracyjnych terminów na odpowiedzi. Bywa też – że ta sama osoba, w różnych (czasem banalnych mniej istotnych sprawach), potrafi z uwagi na łatwość korespondencji – absorbować swoją osobą, delikatnie rzecz nazywając „ponad przyzwoitą miarę" – np. w ciągu jednej nocy, generując i przysyłając kilka (a nawet kilkanaście) pism, i powtarzać to w cyklu ciągłym przez kilka – kilkanaście dni (sorry, ale może uważa, że pracownicy KSM nie mają co robić, więc należy zapewnić im więcej zajęcia). Gorąca prośba do tychże członków o możliwie bardziej kompleksowe i możliwie skondensowane formułowanie pism, jak też, jeśli to możliwe – o ograniczenie częstotliwości niektórych tego typu wystąpień, nam to da czas na konkretne działania, oszczędzając nieco dodatkowej pracy (biurokratycznej – bo przecież wpływ każdego pisma musi być oddzielnie odpowiednio zarejestrowany, zadekretowany, itd.) – jeśli nie chcemy doprowadzić do niepotrzebnego wzrostu kosztów pracy (zatrudnienia).

 

Przemiany – w generaliach słuszne i trafne – zdarza się, iż mają niekiedy (dla ogółu marginalne, dla zainteresowanych ważne życiowo) niedobre konsekwencje. Takim przykładem – w sumie dla jeszcze wielu bolesnym, jest nierozwiązana kwestia książeczek mieszkaniowych zakładanych przed laty i obsługiwanych przez bank PKO – aż do czasu zgromadzenia wkładu na oczekiwane mieszkanie lokatorskie. Mieszkaniowe oszczędnościowe książeczki są niestety przykładem niedotrzymania słowa przez państwo, które było gwarantem owych zasad oszczędzania na mieszkanie i jego późniejszego otrzymania. Państwo, a nie spółdzielnie mieszkaniowe, w których (zgodnie z obowiązującymi przepisami) książeczki musiały być rejestrowane – jako tzw. Kandydatów na członków. Co gorsza, mocą ustawy z 2017 roku posiadacze książeczek, którzy byli członkami spółdzielni mieszkaniowych, po zgromadzeniu wymaganego wkładu na mieszkanie – jako tzw. oczekujący – zostali wykreśleni z grona członków tej spółdzielni. I to bez możliwości odwołania się. W tej sytuacji – po wykreśleniu oczekujących członków (jako zaszłość) – w rejestrach pozostali kandydaci na członków. W Katowickiej SM pozostało ich 3013 (posiadaczy takich książeczek mieszkaniowych PKO) – ponieważ sami się dotąd nie wykreślili, a brak prawnych rozstrzygnięć pozwalających na ich wyrejestrowanie przez Spółdzielnię z urzędu m. in. z obawy, że ktoś może to kiedyś zakwestionować (z ewentualnym roszczeniem odszkodowawczym), a niepewność aktualności odzewów i cała operacja może też generować dodatkowe koszty, które potencjalnie obciążyłyby wszystkich aktualnych członków Spółdzielni.

 

Żadne dotąd przepisy ustawowe nie rozwiązały kwestii rekompensaty za niedotrzymanie warunków umowy obowiązującej w czasach zakładania książeczek. Według wyliczeń Stowarzyszenia Posiadaczy Książeczek Mieszkaniowych PKO w skali kraju książeczek z pełnym wkładem mieszkaniowym jest około miliona. Prawdziwą (ówcześnie) wartość zgromadzonych pieniędzy „zjadła" hiperinflacja, skutecznie zdławiona – przypominam – tzw. reformą Balcerowicza. Ale zajmując się sprawami wielkimi, kolejne ekipy polityczne rządzące naszym krajem pomijały kwestię książeczek mieszkaniowych. Chociaż obietnic było wiele, zwłaszcza w okresie, gdy dana partia była nie u steru władzy, a w opozycji.

 

Ostatnio – nie wiem, czy to tylko element kampanii wyborczej (oby nie) – Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju zapowiedziało w lipcu br. w specjalnym komunikacie, że książeczki mieszkaniowe będzie można na powrót rejestrować w banku (nie sprecyzowano dokładnie w jakim). No i że trwają już prace nad ustawą wprowadzająca mechanizm rejestracji. A co dalej? Zobaczymy.

 

... Może na ten raz wystarczy. Czekam na ewentualne opinie spółdzielców.

 

Z poważaniem

KRYSTYNA PIASECKA



     

 
 
Wiadomości


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)