2014-01-18

Patrząc na listę ulic, przy których znajdują się budynki osiedla "Śródmieście", można by pomyśleć, jest ono Bóg wie jak wielkie. Od Załęża po ul. Francuską. Na dwudziestu ulicach i to jakich. Odmienność tego osiedla - w stosunku do zwartych osiedli KSM - polega na tym, że tutaj na każdej z ulic znajduje się jeden lub, góra, dwa budynki, jak przy Francuskiej czy Szafranka. Widać z tego jak ono jest rozproszone, wtopione w miejską zabudowę w postaci "plomb" lub budynków wniesionych tam, gdzie jeszcze był kawałek miejsca. Każdy dom to inna specyfika. Dużo trzeba się nachodzić (lub najeździć, chociaż z parkowaniem jest właściwie wszędzie bardzo ciężko), żeby każdy ten dom obejrzeć. Kierownik osiedla Jan Zych mówi, że autem trzeba na to pół dnia. "Śródmieście" dzierży za to palmę pierwszeństwa pod innymi względami. Jest ono mianowicie najstarszym osiedlem w naszej Spółdzielni, jej matecznikiem. Tutaj mieszkają najstarsi założyciele KSM - Teodor Gołąbek, Witold Doniec, Brunon Sosna, wspaniali i ofiarni społecznicy, do dziś czynni, o szerokim spojrzeniu na ideę i problemy spółdzielczości mieszkaniowej, członkowie Rady Osiedla. Pan Witold Doniec wspomina mimo chodem, jak to kilkadziesiąt lat temu w kilkanaście osób zakładali spółdzielnię mieszkaniową na korytarzu ówczesnego Urzędu Wojewódzkiego. Prawdziwą spółdzielnię! Po latach, gdy spółdzielnia przymuszana państwowymi nakazami stopniowo traciła swoje samorządowe cechy, wycofał się, by wrócić do społecznej działalności wraz z odnową życia po roku 1990. Tu w osiedlu "Śródmieście" jest i pierwszy zbudowany przez KSM budynek - przy ul Plebiscytowej i pierwszy zakupiony przez Spółdzielnię dom - kamienica przy ul. Kochanowskiego, gdzie działa znana restauracja "Polonia".

Poza ogólnymi sprawami, które dotyczą każdego osiedla - mówi przewodniczący Rady Osiedla Stanisław Januszek - nasze jest najbardziej specyficzne, gdyż umiejscowione w centrum miasta, w którym nie tylko mieszka wiele tysięcy osób w najróżniejszych zasobach, ale przez które każdego dnia przewija się sto i więcej tysięcy przyjezdnych, z wszystkim środkami lokomocji, z jakich korzystają. Trzeba współżyć z sąsiadami i to pod każdym względem. Ludzkim - bo przecież stale spotykamy się z mieszkańcami budynków komunalnych i prywatnych, których osobiste interesy i oczekiwania nie są przecież identyczne z naszymi, spółdzielczymi. Technicznym - gdyż wspólna jest często infrastruktura. Organizacyjnym - bo nieustannie wiele spraw trzeba rozstrzygać z sąsiadami. Kłopotem jest także fakt, iż to najstarsze osiedle jest tak bardzo rozproszone. Trudno zatem kierować tym wszystkim np. pod względem czystości, infrastruktury.

Maria Bilak dodaje: - nasze domy wewnątrz są czyste, ale... skazani jesteśmy na sąsiedztwo. Sąsiedzi nagminnie podrzucają nam swoje śmieci do naszych kontenerów, a my za ich wywóz płacimy. Podrzucają nam też odpady wielkogabarytowe. My sprzątamy, a sąsiedzi nam zaśmiecają podwórka.

Poza tym - mówi pan Januszek - budynki są w różnym stanie technicznym. Najstarszy budynek jest z 1958 r. przy ul. Kochanowskiego, najmłodszy z 1979 r. przy ul. Francuskiej 18. A po drodze są to budynki głównie z lat 60. i 70. Niektóre z nich wymagają natychmiastowej interwencji - dodaje pan Teodor Gołąbek - bo się balkony sypią, przykładem jest dom przy ul. Kobylińskiego 2 a. Jest w najgorszym stanie. W tym roku miał być ocieplany, podobno jeszcze w tym roku rozpoczną się roboty, ale pewności nie mamy. Utrzymanie w dobrym stanie technicznym budynków w tak dużym przedziale wiekowym jest trudne, trudniejsze aniżeli w osiedlu zwartym, budowanym w określonym czasie, gdzie występują podobne problemy.

Chciałbym do tego tematu dodać - mówi pan Brunon Sosna - że mając osiedle o 22 budynkach o nienajlepszym stanie technicznym, kierownictwo administracji Osiedla i Rada Osiedla są bardzo zaniepokojone faktem przyhamowania w ogóle inwestycji przy procesie ocieplania. W wielu budynkach przenikanie chłodu, zimna jest niesamowite, nie mówiąc o występującym czasem przemarzaniu. Tymczasem zarysowała się taka tendencja, widoczna na ostatnim Walnym Zgromadzeniu, żeby dać pierwszeństwo zmianie ocieplenia na tzw. "budynkach azbestowych", już docieplonych płytami acekolowymi. Wydaje mi się, że już tyle napisano w Polsce o problemie azbestu, iż już wiadomo, że na pewno azbest nie pomaga natomiast może szkodzić. Ale azbest, który jest położony, zamalowany, zabezpieczony i nie pyli - nie szkodzi. Jak te włókna nie latają, azbest jest zabezpieczony to nie może szkodzić. To jest udowodnione. Ludzie w wytwórniach azbestu po 30 lat pracowali i nie zachorowali na pylicę, gdy zabezpieczono warunki bhp.

Bardzo nas martwi, ciągnie pan Sosna, że ta azbestowa tendencja jest wynikiem powstawania swego rodzaju lobby w ramach Spółdzielni. Osobiście uważam, że sprawa jest zupełnie oczywista: najpierw trzeba ocieplić te stare budynki, które naprawdę tego wymagają. Przyjęcie natomiast założenia, żeby w pierwszej kolejności ocieplić budynki już ocieplone acekolem, wyeliminowałoby budynki o najgorszym stanie technicznym i największym zużyciu ciepła. Wydaje mi się pożądanym, żeby w naszych "Wspólnych Sprawach" ten temat został poddany szerokiej dyskusji: co jest ważniejsze i pilniejsze - czy zrywanie ociepleń azbestowych, czy ocieplenie w pierwszej kolejności starych budynków?

Naszym zdaniem należy utrzymać priorytety, które przyświecały pierwszej fazie strategii ocieplania, a więc po pierwsze - najpierw te budynki, które wykazują największy wskaźnik przenikania ciepła w stropach, ścianach i podłogach, po drugie - domy o dwu- i wieloletnim największym zużyciu ciepła, po trzecie - budynki o złym stanie technicznym, zwłaszcza elewacji. Tymi kryteriami - mówi przewodniczący Januszek - powinniśmy się kierować.

Ale czy sami mieszkańcy naszego osiedla nie są temu winni? Padło to pytanie. Wywołało poruszenie: - Powiedzmy sobie szczerze. Latami ludzie marzną, narzekają, nie widzą jednak związku pomiędzy swoimi bolączkami a tym, co jest przenoszone na forum Rady Nadzorczej KSM. Zresztą, nasz przedstawiciel w RN nie przychodzi na zebrania Rady Osiedla. Nie przekazuje nam o czym mówiono na zebraniu Rady Nadzorczej. Frekwencja na dorocznych Zebraniach Grupy Członkowskiej jest żenująca. Totalne zobojętnienie na sprawy spółdzielcze, więc przecież dotykające każdego - czy chce czy nie, czy to sobie uświadamia. Obok wieloletnich samorządowych działaczy, przychodzą ci, którzy doraźnie mają jakiś problem do załatwienia, także taki, który rutynowo należy zgłosić a administracji - jest on załatwiany, Bez całego denerwowania się. Wszyscy są zgodni: w wyborczym Zebraniu Grupy Członkowskiej uczestniczyło niespełna 30 osób, a najwięcej przyprowadził obecny przedstawiciel w Radzie Nadzorczej. Oczywiście został wybrany. Teodor Gołąbek dziwi się obecnym karierom. - Dawniej, mówi, ewentualny kandydat tylko do Rady Osiedla musiał długo praktykować, wykazywać się, musiał być zauważony, znany mieszkańcom z inicjatywy, daru przekonywania, by powierzono mu tak odpowiedzialną funkcję. A co dopiero by wybrano go przewodniczącym Rady Osiedla! A jako członka Rady Nadzorczej! To była długa droga społecznika. Ja sam pamiętam, że przeszedłem wszystkie szczeble. Obecnie bez kompetencji i znajomości rzeczy, bez doświadczenia i praktyki można piastować funkcje i urzędy.

Pan Brunon Sosna zauważa: - coraz trudniej przekonywać ludzi do udziału w zebraniach. Ale gdy rozpoczną się przygotowania do Zebrań Grup Członkowskich oczekujemy, również od "Wspólnych Spraw" ponownego przedstawienia korzyści, odnoszonych przez społeczność osiedlową, wynikających z trafnego wyboru swoich przedstawicieli w Radzie Osiedla, w Radzie Nadzorczej i na Walne Zgromadzenie. Ażeby nie reprezentowały nas osoby przypadkowe lub pragnące tylko własnych korzyści. Dyskusja na ZGCz, przy tak mikroskopijnej frekwencji, bywa bowiem zdominowana przez tych mieszkańców, którzy pragną załatwić swoją indywidualną sprawę, są energiczni w prezentowaniu problemu, robią wrażenie, iż tak będą działać dla dobra ogółu. Ale to pozór...

A co do ocieplania. Martwiąc się tym Rada Osiedla wystosowała pismo do Rady Nadzorczej zawierające opis naszych bolączek oraz sugestie ich rozwiązania.

Osiedle "Śródmieście" - stwierdza była przewodnicząca Rady, dziś jego zastępczyni, Maria Bilak - zawsze było traktowane jakby po macoszemu. Takie osiedle, nie-osiedle. Tylko jakieś, gdzieś tam stojące budynki. Pojedyncze. Może z racji rozproszenia nie mamy silnej pozycji w samorządzie Spółdzielni. A mieszka tu ponad 1500 osób. Z tego, co mamy w ramach naszych uskładanych funduszy osiedlowych, remontujemy na bieżąco. Natomiast z Funduszu "A" nie mamy wielkiej pomocy. - Nie tak drastycznie - protestuje przewodniczący Januszek. Z ocieplaniem to nie jesteśmy gdzieś na szarym końcu. Chyba po środku tabeli. Z funduszu "A" mamy dotacje do dźwigów, stolarki okiennej itd. Ale ocieplenie tych starych, zimnych budynków jest najważniejsze.

- Ja chciałbym poruszyć problem większej współpracy pomiędzy administracja osiedla, Radą Osiedla, a Działem Nadzoru Inwestycji - podejmuje nowy temat Brunon Sosna, przytaczając przykład wzięty z życia. Otóż przed dwoma laty ocieplano duży, 9-kondygnacyjny budynek przy ul. Podchorążych, no i przy projektowaniu popełniono błędy, nie uwzględniono docieplenia tarasu, pod którym znajdują się mieszkania. Mieszkańcy protestowali. W efekcie musieliśmy we własnym zakresie tę sprawę załatwić, aż za sumę 35 tys. zł. gdyż roboty były bardzo trudne technologicznie. Pół roku temu nastąpiło ocieplanie budynku przy ul. Kobylińskiego, w którym mieszkam. Odbyło się też Zebranie Grupy Członkowskiej, na którym zadałem pytanie nawet nie o projekt, ale o kolorystykę budynku. Niestety administracja nie została o tym poinformowana, w ogóle nie nadesłano do administracji projektu. Musiałem pojechać na ul Klonową do dyrekcji Spółdzielni, wyszperać ten projekt, który był bardzo lakoniczny, kolorów nie było, tylko numery według katalogu. Wspominam o tym na marginesie spraw ważniejszych. Chodzi mi jednak o to, że my musimy dostać z Działu Nadzoru Inwestycji informację, jaki budynek będzie docieplany, jaki będzie zakres robót, projekt inwestycji, ponieważ my tutaj w administracji i Radzie lepiej wiemy, lepiej czujemy, jakie ewentualne sprawy zostały pominięte. Nadzór, niestety, nie działał dostatecznie. Położono na elewacji farbę, która przemakała. W wyniku korespondencji na ten temat między mną, już osobiście a prezes Krystyną Piasecką, która wspaniale zareagowała, budynek został ponownie przemalowany odpowiednia farbą akrylową, która nie przyjmuje wilgoci. Przedtem, gdy deszcze siekły, ściany przemakały i przyjmowały wilgoć. Oczywiście przemalowanie kosztowało. Więc mnie generalnie chodzi o tę współpracę. Musimy wiedzieć jak wygląda przygotowanie inwestycji. Takie sprawy w początkowej fazie projektowania powinny być konsultowane "na dole". I w tej sprawie chcielibyśmy zmian - mówi pan Sosna. Mamy też inny przykład. Budynek został ocieplony ale dach - nie! I co z tym fantem robić? Czy również mamy go remontować z naszego funduszu remontowego? To są niedoróbki! Przewodniczący Januszek: - sprostowanie! Obiecano, że będzie to remontowane z funduszu "A", tylko że termin się wydłuża. Czyli - ktoś dodaje - budynek został ocieplony dwa lata temu, a ubytki ciepła przez strop są nadal takie same.

- Mamy i inne przykłady, podsumowuje tę część dyskusji Witold Doniec, moglibyśmy dłużej dywagować, ale nam chodzi o zdyscyplinowanie nadzoru. To jest nasz wniosek.

Rozrzucenie osiedla na olbrzymim obszarze centrum Katowic, mimo, że stwarza problemy dla pracy gospodarzy domów, którzy dobierają w swoich rejonach budynki bardzo oddalone od siebie, nie odbija się jednak negatywnie na stanie czystości domów. Maria Bilak mówi: - gospodarze to dziś właściwie przedsiębiorcy, którzy cenią sobie swój warsztat pracy, a im więcej biorą budynków do sprzątania, tym więcej mogą zarobić. - No cóż - stwierdzają pozostali rozmówcy - nie mamy natomiast wpływu na stan zieleni. Większość naszych domów usytuowana jest przy ruchliwych ulicach, natomiast tam, gdzie mamy skrawki własnego terenu, np. przy ul. Mikołowskiej, tam Zakład Zieleni KSM właśnie kończy ostatnie, jesienne prace porządkowe, głównie przy skarpie.

Rozproszenie osiedla powoduje też, że w sytuacji, gdy coś się w budynku psuje, elektryczność, domofon itd. to nie ma łącznika z administracją, która siłą rzeczy jest dość daleko - stwierdza Brunon Sosna. Wówczas taką rolę spełniają członkowie Rady Osiedla, mieszkający w danym budynku. U mnie na przykład, to ja jestem od tego telefonowania i interweniowania. Muszę przyznać, że w miarę możliwości administracja szybko reaguje. Nikt tego problemu za nas nie rozwiąże, musimy sami sobie radzić. Teodor Gołąbek dodaje: - tradycyjną rolę taką powinni spełniać gospodarze domu, którzy już rano, gdy porozglądają się po budynku, mogą coś zauważyć i zasygnalizować administracji. Tak by było lepiej.

- Proszę państwa - zabiera głos Stanisław Januszek - słyszę, że generalnie przeważa tu narzekanie. Ale tak to już jest, że zawsze na plan pierwszy wysuwają się sprawy do załatwienia, niedogodności, problemy do rozwiązania. Bo rzeczy dobre i pozytywne uważane są za normę, o których nie warto mówić. A one są, istnieją, powoli bo powoli, ale jednak widoczny jest nieustanny postęp. Budynki, które już zostały ocieplone, wyróżniają się swoimi elewacjami w szeregu innych domów przy ulicy. Zadłużenia lokatorów niestety istnieją, ale utrzymują się w średniej "normie" Spółdzielni, wynosząc 10-15 proc. Różnie to bywa w zależności od okresu np. świąt czy wakacji. Ale generalnie zadłużenie nie zwiększa się. Maria Bilak informuje, że wykorzystanie osiedlowego funduszu remontowego "B" jest prawidłowe, remonty przeprowadzane są na bieżąco. Wyremontowane zostały instalacje wodne, gazowe, elektryczne, wymienione są piony. Gnębiąca kiedyś osiedle wysoka awaryjność została zlikwidowana. Wszędzie są domofony, w ramach naszych możliwości finansowych remontowaliśmy dachy. Osiedle jest bezpieczne - podkreśla pani Bilak. Pod warunkiem wszakże - dodaje pan Sosna - że sami mieszkańcy wchodząc do budynku nie będą wpuszczać do wewnątrz obcych ludzi, jak również do swoich mieszkań. To jest centrum! Po ulicach kręcą się podejrzane indywidua. A w wielu domach mieszkają już emeryci, często samotni.

- Ale są też zjawiska nowe - podejmuje temat S. Januszek - następuje w budynkach wymiana pokoleniowa. Jest rotacja mieszkańców w wyniku wykupu mieszkań, ponadto mieszkania są wynajmowane, gdyż śródmieście jest dobrym miejscem zamieszkania, wszędzie tutaj blisko. To powoduje że utrzymanie w dobrym stanie zasobów mieszkaniowych jest trudne. Mamy do czynienia z dewastacją, malowaniem, bazgraniem ścian - jak wszędzie zresztą. Ponadto sporo jest skarg na współmieszkańców: samochód źle stoi, ktoś zaparkował na skrawku zieleni, komuś przeszkadzają ranne dostawy do sklepu, ktoś domaga się rezygnacji z podnajmu lokali użytkowych, z których mamy jednak ten dochód na zasilenie funduszu remontowego itd.itd. To są uroki życia w śródmieściu.

- Tak jest zawsze, wszędzie, było i będzie - mówi Teodor Gołąbek. Musimy być przygotowani na to, że nigdy nie będzie oklasków, będą natomiast pretensje i skargi. Społecznik musi być przygotowany na to, że częściej spotyka się z krytyką, aniżeli z uznaniem, jest bowiem taka prawidłowość, że ludzie mówią o tym, co ich boli i co im dolega oraz przeszkadza i nie można mieć do nich pretensji, kiedy nie mówią, iż jest im dobrze. Jeśli się tego psychospołecznego faktu nie uwzględnia, łatwo popaść w zniechęcenie. Ja jestem w spółdzielczości już przeszło 40 lat i tych problemów nigdy nie brakowało. Zawsze na zebraniach pojawiały się sprawy indywidualne, jeden sąsiad z drugim sąsiadem się kłóci, ktoś ma pretensje o to czy o tamto... To są ludzkie sprawy i w miarę możliwości trzeba te konflikty oraz autentyczne bolączki rozwiązywać, nierealne - tłumaczyć. Niekiedy spotkamy się z zawiścią np. "temu okno wymieniono, a mnie nie". Przykre to, że nie mamy takiej masy pieniędzy, żeby wszystkim wymienić hurtem, więc wykażmy cierpliwość, tłumacząc kryteria, zasady kolejności. Wyeliminowanie konfliktów to tylko pobożne życzenia. Dlatego trzeba reagować tylko na te bolączki, które są ewidentnie udokumentowane. Reagować, choć czasem nie jesteśmy w stanie, gdy dotyczą nie nas, ale np. kompetencji policji, Straży Miejskiej. Gdy są konflikty co my jako Rada możemy zrobić?

- Tylko łagodzić - wtrąca przewodniczący Januszek. - Ale jak? Słowami? Na przykład - mówi pan Sosna - ta sąsiadka, która się swarzy z sąsiadami już od kilku lat ("ten chodzi za głośno, ten za dużo stuka, ten za głośno gra") wciąż pisze skargi, więc na zaproszenie Rady Osiedla wszyscy spotykają się tutaj, by doprowadzić do zgody. Pomaga na parę miesięcy, potem znowu ich wołamy. Na to nie ma innej rady. My tu pracujemy również jako Komisja Rozjemcza. Teraz źródłem konfliktów jest wymiana stolarki okiennej. Ponieważ kolejka sięga kilku lat, nie brak posądzeń o kumoterstwo, a niektórzy chcą premii za to, że starych okien nie konserwowali, nie malowali lub byli opieszali i zbyt późno złożyli podanie. Wiele spraw ludzkich załatwiamy - kontynuuje pan Sosna - poprzez przeglądy, zwłaszcza jesienne. Członkowie Rady uczestniczą w objeździe wszystkich budynków. Wtedy ustala się jakie i w jakiej kolejności prace są do wykonania, lokatorzy wychodzą i sygnalizują swoje uwagi, co z reguły jest podstawą sporządzenia planu remontów. Jest to dobra metoda, która pozwala utrzymać całe osiedle w prawidłowym stanie technicznym.

- Jeszcze i o takim temacie, bardziej ogólnym, już zresztą zasygnalizowanym, chciałbym coś powiedzieć - mówi Brunon Sosna - a mianowicie o fakcie, że na nasze wiosenne zebrania członkowskie przychodzi zaledwie nikły procent członków zamieszkujących w osiedlu. Jeżeli w wyborach do parlamentu czy prezydenckich głosuje 40 proc. obywateli to krzyczymy, że to mało. A przecież spółdzielnia jest też takim małym społeczeństwem, które ma instytucje demokratyczne, jest powszechne Zebranie Grupy Członkowskiej, które powołuje Radę Osiedla, wybiera przedstawicieli na Walne Zgromadzenie, wybiera członków Rady Nadzorczej. Jak przychodzi garstka - to co to za reprezentatywność? Sądzę, że to jest bardzo ważny problem całej spółdzielczości mieszkaniowej. Historycznie wygląda to tak, że gdybyśmy tutaj w naszym gronie ustalili naszą przeciętną wieku, wyłączając kobietę (tu kurtuazyjnie pan Sosna pochylił się w kierunku pani Marii Bilak) to uzyskalibyśmy bardzo wysoki wskaźnik. Zmierzam do tego, że my tutaj jesteśmy weteranami, zakładaliśmy tę spółdzielczość w latach 50. Ja też wtedy - skoro chciałem się napić kufel piwa - to musiałem kupić browar... więc założyłem mieszkaniową spółdzielnię przyzakładową, wybudowałem parę budynków. Oczywiście pracując przy tym społecznie. Ale straciłem 10 lat życia przy tej okazji. Otóż zastanawiam się ile procent członków naszej Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej i wszystkich takich spółdzielni w skali kraju wie, co to jest spółdzielczość i po co są spółdzielnie? A to jest istota zagadnienia. Brak jest tego bezpośredniego zainteresowania, że to jest nasze, wspólne, że trzeba dbać o to dobro. Tymczasem większość, może nawet 95 proc. mieszkańców uważa, że jak płacę czynsz, to mają święty spokój.

- Teodor Gołąbek dodaje, że przez parę lat tylko, do roku 1960 spółdzielnie funkcjonowały jako spółdzielnie, a potem służyły już tylko jako metoda zdobycia mieszkania poprzez zakłady pracy, stosunki itd. Spółdzielnia nie miała wtedy żadnego wpływu na skład członkowski. W tym tkwi - sądzę - źródło tego, że mieszkańcy nie czują się członkami spółdzielni, nie uczestniczą w jej życiu. Dopiero jak sąsiad zalewa komuś mieszkanie - wtedy robi się raban i winą obarcza się wszystkich - od pechowego sąsiada do prezesa spółdzielni.

- No i z takimi sprawami przychodzi się na Zebranie Grupy Członkowskiej - dodaje S. Januszek. Więc mówi się o drobiazgach, że drzwi się nie domykają, że klamka urwana. To nieporozumienie. Sygnały o tym należało niezwłocznie zgłosić administracji i dawno wszystko byłoby zrobione. A tak to na ZPCz brak konstruktywnych wypowiedzi, szerszych wniosków.

- Wy widzicie w tym samo zło - sprzeciwia się pan Gołąbek - a ja widzę samo dobro. Jeśli przychodzi mało ludzi, to znaczy, że jest mało niezadowolonych! Ja przed bardzo wielu laty byłem przewodniczącym Rady Nadzorczej i pamiętam, że tak zawsze było. Uważam, że nie jest źle, jeśli przychodzą ci, którzy mają do powiedzenia coś o swoich sprawach. Czyli reszta jest zadowolona. Ktoś z obecnych protestuje - a prawidłowość wyboru samorządowego przedstawicielstwa? - Nie zgadzam się w tej kwestii z panem Gołąbkiem - wtrąca pan Sosna - chciałbym natomiast wyrazić swój pogląd, że generalnie Katowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa jest dobrze prowadzona. Na tle tego, co się dzieje w Polsce, tego, co słyszymy i czytamy w mediach, to KSM jest prawidłowo kierowana. Ale to nie znaczy, abyśmy zaniechali aktywizowania członków. Kiedy my zejdziemy z tej sceny, za rok, za 10 lat, musimy mieć następców. Więc trzeba zachęcać do tych wiosennych zebrań. Oczywiście nikogo nie zmusimy do przyjścia, ale dobrze by było, żeby na najbliższe zebranie przyszło nie 20 - 30, a już z 50 przedstawicieli osiedla. Przecież ta spółdzielczość zrodziła się na tle myśli samopomocowej. Pomagajmy więc sobie.

- Byłoby ideałem - dodaje Witold Doniec - gdyby wszyscy mieszkańcy myśleli z taką troską, jak pan Sosna, ale w życiu jest tak, że jeśli komuś w miarę dobrze się mieszka, regularnie wnosi opłaty czynszowe, to niewiele więcej go w sprawie swojego miejsca zamieszkania interesuje. Po to wybiera się mądrych ludzi do Rady Osiedla, żeby oni za tę cała społeczność myśleli. I tak się dzieje. - Po to jesteśmy wszyscy tu - podsumowuje pan Gołąbek - żebyśmy myśleli i działali za tych, których tutaj nie ma.

Dyskusja toczyła się jeszcze długo, nieco odmienna od tych, z jakimi spotkałam się w innych osiedlach, z szerokim oddechem wieloletniego doświadczenia w pracy społecznej, nie wolna od akcentów krytycznych, nacechowana troską o wspólne dobro i wspólne mienie.
Spisała:
Ewa Wanacka

"tekst za miesięcznikiem Wspólne Sprawy 2001"




 
 
Osiedla


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)