2014-01-18

NAJPIĘKNIEJSZE OGRODY KATOWIC...
... są właśnie na osiedlu im. Franciszka Ścigały. Od wielu lat tutejsi mieszkańcy własnym sumptem ozdabiają i balkony i tereny przylegające do budynków. W roku 2001 w miejskim konkursie na "Najpiękniejszy ogród Katowic", organizowanym pod patronatem prezydenta miasta Piotra Uszoka, osiedle zajęło tym razem III miejsce w ogólnomiejskiej rywalizacji. W uznaniu osiedle otrzymało dyplom (patrz reprodukcja obok) oraz bony towarowe na zakup drobnych narzędzi ogrodniczych.

 

Jednocześnie został przeprowadzony przez Radę Osiedla tradycyjny, wewnątrzosiedlowy konkurs na "Najpiękniejszy balkon i ogródek podokienny". Komisja Społeczno-Kulturalna RO wraz z plastykiem Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej dokonała dwukrotnej - wiosennej i jesiennej - oceny. W ostrej rywalizacji (76 balkonów i 37 ogródków - wiosną oraz 95 balkonów i 39 ogródków - jesienią) laureatami zostali:

- w katergorii "Najpiękniejszy balkom": I. miejsce Barbara Wadas (ul. Ścigały 35a), II. miejsce Włodzimierz Mekwiński (ul. Wajdy 25), III. m. Jan Szlachta (ul. Ścigały 45c), IV. m. Janusz Kozak (ul. Wajdy 25), V. m. Ryszard Zieleniak (Ścigały 28);

- w kategorii "Najpiękniejszy ogródek podokienny": I. miejsce Ewa Budzyńska (ul. Markiefki 33), II. miejsce Elżbieta Neuman (ul. Markiefki 33a), III. m. Bibiana Likus (ul. Ścigały 4), IV. m. Antoni Wójcik (ul. Ścigały 4), V. m. Zdzisław Urbaniec (ul. Ścigały 29).

 

Laureatom gratulujemy, wszystkim uczestniczącym w konkursie - dziękujemy. Dzięki Wam na osiedlu im. Ścigały jest piękniej, niż w innych rejonach miasta. Dyplomy honorowe Rady Osiedla i bony towarowe zostaną wręczone laureatom na Zebraniu Grupy Członkowskiej.

 

Bogucice (obok Dębu) - to najstarsza dzielnica Katowic. Tutaj, za sprawą wyrazistego centrum tworzonego wokół kościoła Matki Boskiej Boguckiej (klasztor, szpital, jeszcze sporo kamienic i cmentarz), czas jakby zwolnił. Pozór to jedynie, bo przecież stara i zabytkowa już substancja poprzetykana jest nowymi domami, z których część to zasoby Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej - osiedle im. ks. Franciszka Ścigały. Osiedle - wobec budowli z wcześniejszych wieków młode, a przecież jak na spółdzielcze domy stare, bo w większości prawie czterdziestoletnie. Godzenie spraw całych Bogucic i osiedla - to jedno z nieustannych zadań, jakie przychodzi tutaj realizować. Szczęśliwie dla dnia dzisiejszego Bogucice mają silne lobby w Radzie Miasta. To i owo - dla wspólnego pożytku - udaje się więc razem zrobić. Ale przyjrzyjmy się samemu osiedlu...

 

Tworzy je 17 budynków, o 751 mieszkaniach, w których zamieszkuje 2100 osób. Na tle innych w KSM - to mniejsze osiedle. Ale problemy jakie ma do rozwiązania na co dzień - są wielkie. Słucham o nich na posiedzeniu Rady Osiedla. Utrwalony na zdjęciu zespół społeczników wraz z kierownikiem administracji zgodnie i bardzo konkretnie analizuje liczne problemy, podejmuje zdecydowane i jak najkorzystniejsze dla wszystkich spółdzielców decyzje.

 

- Z osiedlowych budynków tylko 5 poddanych zostało dotąd ociepleniu nową metodą mokro-suchą, pozostałe obłożone są płytami acekolowymi. Więc są one wprawdzie docieplone, ale i znacznie gorzej termicznie i w sposób, który w przyszłości musi być usunięty - mówi przewodniczący Rady Karol Likus. Znane są bowiem szkodliwe dla zdrowia ludzkiego skutki spowodowane poprzez wdychanie pyłków azbetu. By jednak zainstalowane płyty nie pyliły, poddane zostały kosztownemu malowaniu. Naturalnie - załatwiło to sprawę tylko na jakiś czas, bo docelowo płyty acekolowe i tak trzeba będzie zdjąć i... znów za wszystko zapłacić. To nic, że zrobi się to z wykorzystaniem funduszu remontowego "A", bo przecież i on nie spada "z nieba", nie jest od nikogo prezentem dla spółdzielców, gdyż pochodzi z comiesięcznych płatności wszystkich członków Spółdzielni i dochodów wypracowywanych przez Zakłady Celowe KSM. Realizacja żądania mieszkańców, by acekol pokryć nawą warstwą farby, odsunęła na plan dalszy inne poczynania remontowe. Dopiero potem osiedle im. Ścigały zaczęło robić to, z czym w wielu innych osiedlach KSM uporano się wcześniej - a więc wymianę instalacji wodno-kanalizacyjnej, gazowej z wyprowadzeniem zaworów na zewnątrz budynków, wymianę drzwi wejściowy, okien itd. Ale taka była wola mieszkańców - wypowiadana zarówno na zebraniach, jak i w składanych petycjach. Wymiany okładzin acekolowych osiedle nie uniknie, a naglącym powodem może okazać się nietrwałość drewnianych konstrukcji, na których płyty są zamontowane, zwyczajnie pruchnieją, więc może się zdarzyć, że wręcz całe ściany będą groziły odpadnięciem. Nie czekając jakiegoś wypadku, osiedle będzie się dopominało pierwszeństwa w nowym ociepleniu swoich bloków, bo jak dotąd, w porównaniu z innymi osiedlami najmniej skorzystało w całej KSM z funduszu "A".

 

Karol Likus raz po raz zagląda do swojego pokaźnego notatnika. Ma tam zapisane dane z kilku ostatnich lat o swoim osiedlu i porównawcze z innymi osiedlami KSM. Wszelkie dochody i wydatki zostały dokładnie odnotowane i przeanalizowane. Towarzyszą im załączniki - wydawnictwa "Biblioteczki Wspólnych Spraw" - od Statutu KSM, poprzez regulaminy i informatory, po "Vademecum Spółdzielcy", w którego opracowaniu zresztą brał walny udział. Wszystko więc, co trzeba mu o osiedlu i całej Spółdzielni wiedzieć i móc dokumetować konkretnymi danymi - ma na podorędziu. A tak właściwie, to wszystko ma w głowie, a notatnik z kaligraficznie zapisanymi cyframi i wydawnictwami "Wspólnych Spraw" to jedynie podręczne archiwum pomocne jako pisemny argument w dyskusjach z różnymi niedowiarkami i oponentami, w toczonych przez niego często, gęsto - pro publico bono - bojach o pozyskanie dla osiedla środków finansowych i pomocy rzeczowej, tak na forum Spółdzieni, jak i poza nią. Nadto, dla postronnych to dowód - jak bardzo Karol Likus żyje sprawami osiedla i spółdzielczości, to dokumentacja wielu tysięcy (!) godzin poświęconych przezeń społeczej pracy. A w ofiarności tej sekundują mu pozostali członkowie spółdzielczego samorządu. Ci, którzy w tej społecznej misji wytrwali, bo są i tacy, co się "wykruszyli".

 

Do niedawna najnowszym budynkiem osiedla był - przy ul. Wajdy - ongiś zakładowy blok dla pracowników huty "Katowice". Przemiany gospodarcze zachodzące w kraju w latach dziewięćdziesiątych spowodowały, że także tan wielki kombinat musiał wyzbyć się swoich domów mieszkalnych (a to, że grozi mu teraz upadłość - to odrębna i wielce smutna sprawa, a dla pracujących tam jeszcze ludzi wręcz dramat). Zgodnie z powstałymi możliwościami prawnymi - blok został w 1995 roku przekazany Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej, a decyzją Rady Nadzorczej KSM (to odpowiedź dla tamtejszego mieszkańca na korespondencję internetową skierowaną do "Wspólnych Spraw" - przyp. red.) przyporządkowany osiedlu im. Ścigały. Jest dość oddalony od pozostałych budynków, których mieszkańcy od dawna są z sobą zżyci (w większości pracowali w kopalni "Katowice" i w znacznej liczbie sami swoje domy po szychcie budowali, zaś najstarszy dom w grudniu br. będzie miał 40 lat!) oraz od początku wiedzą co to jest spółdzielczość. Zawiązali przecież kilkadziesiąt lat temu właśnie przykopalnianą spółdzielnię mieszkaniową, a jej liderami byli m.in. Hofler, Jambor, Rzychoń, Jańczyk, Macherski i Likus. Natomiast dla mieszkańców bloku z ul. Wajdy spółdzielczość mieszkaniowa objawiła się niespodziewanie, tak, że wielu z nich ciągle jeszcze nie potrafi pogodzić się z tym, że nikt do ich domu nie będzie już dopłacał i wydatku tego już "nie utopi" w cenie tony surówki czy stali. Że za każdą dewastację (pożal się Boże jak wyglądają klatki schodowe i korytarze pomalowane już za spółdzielczych czasów) sami muszą w czynszu zapłacić i jednocześnie spłacać swój dług wobec pozostałych mieszkańców osiedla, z których czynszów na Wajdy opłacano m.in. wymianę instalacji wodnej i potem to owo malowanie. Ten wewnątrzosiedlowy dług przekracza jeszcze ponad 80 tys. zł, a na początku był dwukrotnie większy. Winni też uświadomić sobie, że to w indywidualnym interesie bezpieczeństwa każdego z nich jest instalacja domofonów, za którą sami - tak jak to było wcześniej w innych budynkach - muszą zapłacić. I zgodzić muszą się z prawdą, że to nie jakaś obca młodzież buszuje wieczorami po ich budynku (zwłaszcza po V. piętrze i w piwnicach), a ich córki i synowie, których nie administracja czy policja lecz rodzice powinni wychowywać i doglądać, by wiedzieć co młodzi robią, jak się zachowują.

 

- Naturalnie także i na ul. Wajdy są już piękne przykłady wrośnięcia w spółdzielczą rodzinę - zauważa Aleksander Kuczyński - dość wspomnieć tych, którzy są laureatami konkursu na najpiękniesze balkony i ogródki podokienne. Mieć należy nadzieję, że pozostali pójdą ich śladem.

 

- Zwyczajem śląskim było - stwierdza Jerzy Nowak - że wpierw uiszcza się "płat" za mieszkanie, by mieć dach nad głową dla siebie i rodziny, a potem dopiero wydawano pieniądze na to, co też potrzebne, na co wystarczało. Tego obyczaju nie przejęli ani wszyscy młodzi, ani ogół napływowych. No i mamy taką sytuację, że stale ktoś tam zalega z czynszem. Szczęśliwie, w naszym osiedlu to nie największe w Spółdzielni kwoty, ale przecież dla gospodarki osiedlowej znaczące. Na koniec września suma długów czynszowych wynosiła w osiedlu 79, 326 zł. Trzeba mieć nadzieję, że dłużnicy skorzystają z ogłoszonej przez Zarząd abolicji odsetkowej i przed 15 grudnia wpłacą wszelkie zaległości. Jak by to było wspaniale, gdybyśmy tak byli osiedlem, które w nowy rok wchodzi bez zadłużeń czynszowych...

 

- Mieszkańcy sami bardzo po gospodarsku podchodzą do otoczenia domów, w których mieszkają - mówi Maria Surma. Bardzo wielu uczestnicy od wielu lat w konkursach na najpiękniejszy balkon i ogródek podokienny. W tej mierze działania ogółu współbrzmią ze staraniami Rady osiedla i administracji.

 

Owa symbioza ostatnio została jednak zakłócona. Mam tu na myśli rozbieżności zdań wokół projektowanego przedłużenia ul. Ścigały do ul. Mieroszewskiego. Realizacja zgłoszonego na Zebraniu Grupy Członkowskiej wniosku napotkała po dwu latach na zdecydowany sprzeciw innych mieszkańców. Wyczerpująco opisywały to zresztą październikowe "Wspólne Sprawy". Finał jest obecnie taki, że miasto odstąpiło od wykonania nowej jezdni i towarzyszących jej chodników. Część zamierzeń KSM i władz miejskich (chodniki, zatoczki parkingowe, oświetlenie) została jednak zrobiona, ale ponieważ nie było rozkopywania terenu, więc nie doszło "do planowanej wymiany ciepłociągu i gazociągu i będzie to teraz czekać na "lepsze czasy" lub (nie daj Boże) awarię. Życie jednak dopisało już do tej sprawy następny rozdział - otóż, gdy doszło do akcji służb san-epidu, ochrony chemicznej, straży pożarnej i policji w związku ze znalezieniem w budynku przy ul. Nadgórników 2 podejrzanego proszku (psychoza strachu przed wąglikiem) - całe osiedle zostało na kilka godzin pozbawione możliwości wjazdu i wyjazdu. W tym momencie to niedoszłe połączenie ulic byłoby bardzo przydatne. Inną "niespodziankę" też życie już gotuje na mocy ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych z 15 grudnia 2000 roku. Jak wiadomo nakazała ona wydzielenie działek gruntowych każdego budynku. I mieszkańcom przyjdzie w pewnym momencie płacić od każdego metra otoczenia przynależnego do danego domu, a tutaj metrów tych będzie sporo. Trudno w tej chwili wskazywać skalę przyszłych kosztów, ale są one nieuniknione (oczywiście dotyczy to jak Polska długa i szeroka każdego domu). Jest jeszcze pewien inny, nienagłośniony aspekt tego niespodziewanego sprzeciwu, na jaki zwracają uwagę niektórzy z tych mieszkańców, ci którzy byli za nową drogą. Otóż upatrują oni inspirację protestu przez rodziny byłych właścicieli tych terenów, które mieszkają na tym osiedlu (wysiedlenie z budynku "Olimpu" i wywłaszczenie terenu przeprowadzała kilkadziesiąt lat temu kop. "Katowice"), no i spodziewają się... odzyskać ziemię wraz z budynkami na niej postawionymi. Czy to rzeczywiście ich działania wywołały tę lokalną burzę? Nie wiadomo, ale uczestnictwo tych osób w akcji przeciw połączeniu ulic miało być ewidentne.

W osiedlu Ścigały mieszka się tanio. Może nie wszyscy mieszkańcy wiedzą, iż ich comiesięczne opłaty od metra kwadratowego 1,17 zł na eksploatację i 3 grosze na fundusz społeczno-kulturalny należą do najniższych w KSM. A mimo to tak wiele - pomysłowością i zaradnością Rady Osiedla i administracji udaje się zrobić. Szkoda, że praca tworzących ich osób bywa tak często mało wdzięczna. Społeczników samorządowych podejrzewa się niekiedy, iż zarabiają jakieś krocie. To pomówienie, z którym trudno polemizować w indywidualnych rozmowach. Ale, przecież, gdyby tak w istocie było, to do Rady pchano by się drzwiami i oknami, a tymczasem do jej składu trzeba zdobywać ludzi niemal "z łapanki". Dopiero działanie w Radzie weryfikuje pogląd na ten ogromny, niezapłacony wysiłek, na rzetelność i kompetencję pracy. Sekretarz Jerzy Surma nie kryje, iż był jednym z największych krytyków działania Rady dopóty, dopóki nie wybrano go do niej i nie poznał wszystkiego "od kuchni", jak tutaj liczy się każdą złotówkę, każdy grosz. Ale problem "my" i "oni" jeszcze w osiedlu istnieje. Zdumiewające, że każdy kto pozwoli się wybrać do samorządu spółdzielczego, z miejsca jest zaliczany do tych "onych". To powielenie stosunku społecznego do władz wszelkich szczebli, także w ramach samorządu terytorialnego (miejskiego i wojewódzkiego) oraz władz państwowych. I jest to problem dla socjologów.

 

- Co nam spędza sen z powiek? - Jerzy Wydźwigowski powtarza pytanie. Otóż do końca 2001 roku wymienionych zostanie 26,7% okien w mieszkaniach. Na więcej nas nie stać. W tym tempie całkowita wymiana zostanie zakończona dopiero za 6 lat. Dodać do tego trzeba wymianę okien na klatkach schodowych, która realizowana jest niejako w drugiej kolejności po mieszkaniach, i tylko tam - gdzie to naprawdę z uwagi na bezpieczeństwo jest konieczne.

 

- Inny kosztowny wydatek to wymiana wind - dodaje Włodzimierz Węgrzyn. Jest ich w wysokich blokach 7 i wszystkie kolejno będą wymieniane. Aktualnie prace takie trwają na ul. Wróblewskiego 7b, zaś w przyszłym roku na Markiefki 33 a. To jednostkowy wydatek rzędu 70 tysięcy złotych. I na wydatek ten - jak to w spółdzielczej rodzinie bywa - składają się wszyscy mieszkający w osiedlu. A skoro o wydatkach mowa - to niebagatelna pozycją są podatki odprowadzane do kasy miejskiej. Teraz są jeszcze w ramach osiedla uśrednione, ale w przyszłości zapewne będą zróżnicowane na poszczególne, zgodnie z ustawą wydzielone terenowo budynki. W tym roku osiedlu przychodzi płacić 34,7 tys. złotych podatku za wieczyste użytkowanie gruntów (za tereny przyporządkowane budynkom) oraz prawie 37,2 tysięcy podatku od nieruchomości. To znaczne obciążenie, jeśli się zważy, iż 70% tutejszych spółdzielców to emeryci. Najdroższe jest ciepło. By nie uciekało z budynków przeprowadzona już została wymiana większości drzwi wejściowych na nowe, szczelne. A następne są w najbliższym planie, niektóre - jak te na ul. Wajdy, jeszcze w tym roku. Ale tam właśnie rodzi się problem braku u części lokatorów woli do założenia domofonów, więc może stać się tak, iż mimo instalacji nowych drzwi - cel: bezpieczeństwo mieszkańców i zapobieganie stratom ciepła - nie zostanie osiągnięty.

 

- Nasza Rada Osiedla ustaliła już swój plan techniczno-ekonomiczny na rok przyszły i kierunki działania na lata 2002 - 2011 - podkreśla Jan Nowak. Odbyło się to w październiku. Tak wczesne planowanie było skutkiem żądania artykułowanego przez osiedlowych samorządowców, by plany dla całej Spółdzielni były zamykane już w grudniu, a nie jak to dotąd było - dopiero na początku drugiego kwartału. Takie działanie pozwoli szybciej ogłosić stosowne przetargi na roboty remontowe i prędzej je wykonać. Swój postulat Rada wcieliła w czyn. Ponieważ podobnie czynią inne osiedla, więc cała Spółdzielnia będzie "do przodu".

 

- Tutaj, w osiedlu im. F. Ścigały, w przyszłym roku - wyjaśnia Jerzy Hetmańczyk planuje się m.in. za kwotę 305 tys. zł wymienić 380 okien (to 75% kosztów, pozostałe 25% dopłacają lokatorzy), przebudować za 78 tys. zł instalację gazową w budynku przy Ścigały 28-34.

 

Karol Likus wraca jeszcze do chluby osiedla - jaką jest powstały przed paru laty społecznym sumptem zespół boisk. Teraz jest to już teren ogólnodostępny dla młodzieży całej dzielnicy, nie tylko ze spółdzielczych rodzin, bo przecież "wszystkie dzieci są nasze". Nieustannie trwają tam "drzwi otwarte". Wyżycie się w ruchu, w sporcie - to najlepsza recepta na właściwe spędzenie czasu wolnego przez młodych ludzi. Nie wyładowują wówczas swej energii w niepożądany sposób. Dla najmłodszych dzieci są natomiast place zabaw. To z myślą o nich w 2002 roku zostaną wymienione urządzenia, bowiem wszystkie muszą obecnie być atestowane.

 

Jaka będzie przyszłość osiedla - chyba bardzo pomyślna. Awizuje to fakt, iż obecnie najnowszym domem osiedla jest budynek przy ul. Ścigały 8a - właśnie przekazywany do użytku. Poznając jego standard, okoliczni spółdzielcy żałują, że to nie im poszczęści się tam mieszkać.

 

Notatki z forum Rady Osiedla przedstawił i zdjęcia wykonał:

ZBIGNIEW P. SZANDAR

"tekst za miesięcznikiem Wspólne Sprawy 2001"




 
 
Osiedla


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)