2025-04-17

Pokolenie zmiany

 

Prezes Zarządu KSM:

mgr Krystyna Piasecka

 

Sądzę, że niemal każdy zetknął się z klasyfikacjami pokoleniowymi. Socjolodzy, a za nimi żądne atrakcyjnych tematów media – prasa, radio, telewizja i internet – podzielili współczesną ludzkość na kilka pokoleniowych generacji. Aktualnie obowiązuje ich siedem. Oznaczane są powszechnie, także w naszym kraju, pierwszymi literami od określeń używanych w języku angielskim. Generacje interesują mnie dlatego, że reprezentanci każdej z tej siódemki są mieszkańcami zasobów Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Rozpiętość wiekowa wynosi aż sto lat. Tyle – bo wśród nas jest zarówno stuletnia (nawet ponad!) seniorka, jak i maleństwo, które przyszło na świat już w roku 2025.


Za opracowaniami socjologicznymi relacjonuję P.T. Czytelnikom, że świat przyjął, iż obecnie żyją w naszym otoczeniu (przy sporej dozie umowności w datach): ciche pokolenie – którym są ludzie urodzeni przed II. wojną światową i w jej trakcie do roku 1945 – i są to osoby zmierzające już ku Wieczności; pokolenie BB (Baby Boomers) – dzieci powojennego demograficznego wyżu 1946-1964; pokolenie X – wszyscy urodzeni w latach 1965-1980 (w Polsce zwani są pokoleniem PRL); pokolenie Y (Millenialsi) – urodzeni w latach 1981-1994 – dorastający w okresie upowszechniających się nowoczesnych technologii; pokolenie Z – urodzeni w latach 1995-2010 – to roczniki przełomu XX. i XXI. wieku, nie znające już świata bez komputerów, smartfonów i internetu; pokolenie Alfa – wszyscy urodzeni już w XXI, wieku po 2010 roku do roku 2024; pokolenie Beta rodzące się od obecnego roku i „zaplanowane" do 2039.


Taką różnorodną generacyjnie społeczność tworzymy w naszej Spółdzielni. Stawiam diagnozę, że osobiste życiowe ideały, zasady i doświadczenia, sposoby postępowania, cele działań, oczekiwania, przekonania polityczne i religijne, poglądy, oceny historii i rzeczywistości, plany perspektywiczne (i wiele jeszcze innych czynników) powodują, iż jesteśmy w naszym spółdzielczym środowisku konglomeratem, w którym trudno o jedność. Zresztą odnieść to można do o wiele szerszych kręgów, włącznie z pojęciami narodu i ludzkości.


Jak zatem działać, by panował w gronie członków i mieszkańców Spółdzielni społeczny consensus? Uznaję to pytanie za retoryczne. Odpowiedzi brak, lub są niezmiernie liczne i wzajem wykluczające się.


Katowicką Spółdzielnię Mieszkaniową powoływało do życia „ciche pokolenie". Znało przedwojenną spółdzielczość mieszkaniową i jej długoletnią historię. Biorąc z niej wzór wykorzystało w 1957 roku moment politycznej „odwilży" i oddolnie, wbrew ograniczeniom panującego jednak mocno ustroju, porwało się na rzecz wielką. Powołało KSM do życia. Jak po latach założyciele oceniali rozwój KSM – rzucili się na dzieło przerastające ich wyobrażenia. Myśleli o zbudowaniu domów mieszkalnych tylko dla siebie, a wzniesiono ich tak wiele, że dla tysięcy ludzi. Oni też kształtowali demokratyczne zasady działania Spółdzielni, ustalając jej Statut w duchu postanowień roczdalskich, będących kanonem światowego ruchu spółdzielczego. Identyfikowali się z tym, że w Spółdzielni obowiązują: 1. Dobrowolne i otwarte członkostwo, 2. Ustrój demokratyczny (1 członek = 1 głos), 3. Ekonomiczne współuczestnictwo członków, 4. Samorządność i niezależność, 5. Możliwość kształcenia i uzyskiwania informacji, 6. Współdziałanie międzyspółdzielcze, 7. Troska o społeczność lokalną. Zasady te obowiązują nadal.


Jeszcze pokolenie założycieli, ale już z pierwszymi rocznikami generacji BB, doprowadziło do boomu inwestycyjnego naszej spółdzielni w latach siedemdziesiątych XX. wieku. Tak działo się zresztą w całej Polsce. Tej ilości mieszkań jakie wówczas spółdzielczość oddawała corocznie do użytku – ani przedtem, ani potem nie notowano.


Te dwie generacje uzyskując swe mieszkania brały je na całe życie. To był ich podstawowy dorobek. Majątek dla nich i ich dzieci. Utożsamiały się ze spółdzielczymi zasadami. Były głęboko zrośnięte także z miejscami swej pracy. Tym bardziej, że niejednokrotnie właśnie za pośrednictwem swoich przedsiębiorstw, często służących pomocą finansową, ludzie otrzymywali klucze do mieszkania zbudowanego przez Spółdzielnię. Obecnie w naszych zasobach oba te pokolenia – ongiś wyłączne i dominujące – coraz bardziej stają się mniejszością i członkowską, i lokatorską. Zmiana pokoleniowa – na ich przykładzie – jest faktem nieubłaganym.


Dominację ilościową, co naturalne, przejmują pokolenia X oraz Y. Mają wprawdzie (w większości) rodzinne tradycje spółdzielcze, ale sami nie zawsze więź stowarzyszeniową z nią czują. Dla części z nich mieszkanie w KSM (osiągnięte już to drogą np. dziedziczenia, spadku, darowizny lub osobistego, wielkiego wysiłku finansowego) niekoniecznie jest planowane na całe życie. Tak jak i z miejscem ich pracy. Zmiany zatrudnieniowe wymusza na nich sytuacja gospodarcza lub też sami je inicjują, szukając osobistych korzyści. To zupełnie normalne i zgodne ze światowymi tendencjami. Szczęśliwie są jednak w tym gronie osoby z duchem społecznikowskim. Wzorując się na generacji ojców i dziadków, aktywnie działają na rzecz dalszego rozwoju Spółdzielni. To oni siłą rzeczy w najbliższych latach przejmą w swe ręce stery kierowania Spółdzielnią. O tym jak potoczą się jej losy w kilku najbliższych dekadach, decydować będą te właśnie generacje.


Oczywiście istotne jest także to, w jakim kierunku pójdzie w naszym kraju ustawodawstwo dotyczące spółdzielczości mieszkaniowej. Minione trzy dekady w parlamentarnych postanowieniach jej nie sprzyjały. Spychały ją do statusu „niechcianego dziecka". I jak w środowisku spółdzielczym śledziliśmy parlamentarne debaty i postanowienia, to dochodziliśmy do wniosku, że dominujący i stanowiący głos miały kręgi lobbujące na rzecz sieci deweloperów, ideowo nieprzychylne spuściźnie poprzedniego ustroju i (z braku rzetelnej wiedzy) utożsamiające polską spółdzielczość (o dwustuletniej historii!) z PRL-owskim socjalizmem.


Ale u nas, „na dole", życie nie stoi w miejscu. Generacje X i Y są przecież w rozkwicie swego życia. Sięgają po osobiste sukcesy – wykształceniowe, zawodowe, finansowe – w skali niedostępnej poprzednim pokoleniom. Mając wprawdzie jeszcze w świadomości echo lat z dzieciństwa zapamiętanych, mentalnie jednak prą do przodu. Do epoki, w której już zaistniała generacja Z. Ta zaś depcze im po piętach. Ci z pierwszych jej roczników także już są samodzielnymi posiadaczami mieszkań w KSM.


Naturalnie generacje Alfa i Beta też są pośród nas, ale póki co, o nich decydują i w ich imieniu wypowiadają się rodziciele.


Przy tak zróżnicowanym zestawie pokoleniowym musi dochodzić i dochodzi do różnicy w spojrzeniach członków i mieszkańców na Spółdzielnię Mieszkaniową, z którą obecnie (podkreślam słowo: obecnie) są związani. Spora część z tych osób niestety nie zadała sobie trudu – pozyskując mieszkanie w KSM – przeanalizowania zasad prawnych obowiązujących w spółdzielczości. W tym konieczności rozróżnienia na postanowienia ustawowe i ustalenia statutowe. Przecież niemal truizmem jest tłumaczenie, że ustawy podejmuje Sejm, a Statut uchwalają członkowie spółdzielni na swoich Walnych Zgromadzeniach. Kompetencje obu tych, jakże różnych, organów są oczywiste. Spółdzielcze Zgromadzenie nie może zmienić tego, co stanowi ustawa. A tymczasem tego typu wnioski i oczekiwania się zdarzają.


Przy tej sposobności przypominam (niektórym wyjaśniam) też, że Walne Zgromadzenie jest najważniejszym organem w Spółdzielni i jego uchwał niższy rangą organ – Zarząd, Rada Nadzorcza i Rady Osiedli oraz Zebranie Osiedlowe – nie mogą zmienić. Istnieje oczywiście ustawowo określona procedura, jak sprawić, by Walne Zgromadzenie (w ramach kompetencji ustawowo - statutowych) podjęło wnioski zgłaszane przez członków Spółdzielni.


Przykładów różnych spojrzeń na pojawiające się w Spółdzielni problemy jest wiele. Od kwestii postawienia lub likwidacji ławki w pobliżu budynku poczynając. Sprawa niby bagatelna, a potrafiąca rozognić między sobą sąsiadów. I to niekoniecznie różnych pokoleń.


Są i znacznie poważniejsze, trudniejsze problemy. Trzeba bowiem nam nieustannie pamiętać, że zasoby KSM są głównie XX-wieczne. Powstałe w ówczesnych warunkach technologicznych i zgodne z wówczas obowiązującymi przepisami. Nie można ich zestawiać z aktualnym budownictwem. Pod naszymi budynkami np. nie da się urządzić garaży, jakie mają wszystkie współczesne domy. Budowle z dwu różnych epok różnią się między sobą, no bo muszą. Standardem i ponoszonymi kosztami. Dla poprawy standardu naszych domów nieustannie robimy bardzo wiele. Budynki w roku 2025 są w niezaprzeczalnie lepszym stanie, niż były w XX. wieku. Jednocześnie koszty zamieszkiwania w spółdzielczych zasobach są zdecydowanie niższe, niż w aktualnie oddawanych do użytku lokalach deweloperskich.


Nie wszystkie zgłaszane zmiany, modernizacje i udogodnienia da się wszelako wykonać „od ręki". W naszych wysokich blokach – wiadomo – są windy. Montowano je zgodnie z technologią istniejącą i obowiązująca w latach ich instalacji w budowanym domu. Program modernizacji i wymiany dźwigów jest w Spółdzielni mocno i konsekwentnie realizowany. Mieszkańcy wszystkich wysokościowców wiedzą o tym doskonale. Znają dobrze niedogodności istniejące w trakcie remontów wind, co w każdym przypadku trwa nie mniej niż miesiąc. Satysfakcją jest późniejsza wygoda i zwiększone bezpieczeństwo podróżowania na swoje wysoko położone piętro.


Ale nie we wszystkich budynkach windy dochodzą na ostatnie piętro lub mają przystanki na każdej kondygnacji. W czasie ich budowy było to najczęściej ograniczeniem technologicznym. Dzisiaj można – technicznie do sprawy podchodząc – np. windę „podciągnąć". Jednak są z tym pewne problemy. Pierwsza kwestia – to niebagatelny koszt takiej przebudowy, który musieliby ponieść wszyscy (czy zechcą?) mieszkańcy budynku, dla doprowadzenia dźwigu do dwu - trzech mieszkań na najwyższym piętrze. Ponieważ akurat w kilku takich domach chodzi o dwie przylegające do siebie windy, to takie zadanie trzeba realizować jednocześnie. A to wyłączenie z użytku na około 14 tygodni obu dźwigów. I konieczność dla mieszkańców (czy zechcą?) chodzenia pieszo na wszystkie piętra.


To jeden, niejedyny przykład z licznych dylematów, jakie pojawiają się w codziennym życiu Spółdzielni i jej zarządzaniu, ten akurat nie jest kwestią dokładnie związaną z rozważaniami na temat ludzkich przemian generacyjnych w naszym gronie członkowskim. Niemniej zaistniał dlatego, że w obecnym pokoleniu mamy do dyspozycji rozwiązania techniczne i technologiczne właściwe przecież XXI. wiekowi, a rodząca się właśnie generacja Beta ma ogromne szanse (a może i pewność) dożycia wieku XXII. Z jakimi oczekiwaniami i możliwościami – dzisiaj trudno mi – wyrokować.

 

Z poważaniem
KRYSTYNA PIASECKA



     

 
 
Wiadomości


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)