2014-01-18

Osiedle im. ks. Piotra Ściegiennego (nazwa pochodzi od jednej z ulic) jest terytorialnie bardzo rozległe. Posiada to 4 skupiska domów: przy ulicach Ściegiennego, Brzoskwiniowej, Morelowej, Gruszowej, Jabłoniowej; następnie bloki czteropiętrowe, wieloklatkowe przy ulicach Nowowiejskiego, Kotlarza, Mikusińskiego; dalej 4 wysokie bloki przy ulicy Józefowskiej a oprócz nich 2 bloki czteropiętrowe przy ulicy Rysiej i Józefowskiej i jeden o tej samej wysokości przy ulicy Karłowicza. Najniższa część osiedla to ulice Daszyńskiego i Różanowicza, gdzie przeważają domki jedno bądź wielorodzinne. Na tak wielkim obszarze domy spółdzielcze "przemieszane" są blokami Wspólnot Mieszkaniowych oraz MZBM-u. To komplikuje takie sprawy jak wywóz śmieci, place zabaw, troska o chodniki. Realia są takie, że jeżeli KSM zainwestuje w takie obiekty, to korzystają z nich wszyscy mieszkańcy, nie tylko spółdzielcy. Przymiotnikiem, który najlepiej określa to osiedle jest słowo: zadbane!


Już zakończono termomodernizację (praktycznie z końcem ubiegłego roku) w przyspieszonym terminie. Byłoby to nierealne, gdyby nie wsparcie Zarządu KSM. Przyjęto zasadę, że wszystkie prace należy wykonywać kompleksowo: czyli ocieplanie budynków połączono z wymianą okien na klatkach schodowych, remontami dachu (gdy było to konieczne). A wszystko po to, aby mieszkańcy znosili w miarę krótko uciążliwości z tym związane.


- Do nowego wizerunku bloków - mówi zastępca przewodniczącego Rady Osiedla Tadeusz Nowak - niezbędne były jeszcze drobne zabiegi: pomalowanie klatek schodowych, wymiana drzwi wejściowych. A wszystko po to, aby wyglądały jak nowe, na miarę XXI wieku. Ocieplono 32 budynki czyli wszystkie przewidziane do realizacji, zgodnie z wieloletnią strategią ekonomiczną KSM. Tylko trzeba pamiętać, że materiały którymi ocieplano bloki 5 czy 7 lat temu były gorszej jakości. Stąd niektóre "zazieleniły się". Te glony po prostu wyglądają nieestetycznie i będą teraz, po termomodernizacji usunięte.


Bez zmian natomiast pozostały budynki przy ulicy Różanowicza i Daszyńskiego, które były wznoszone w innej technologii . One spełniają odpowiednie warunki dotyczące ocieplenia.


Jeszcze przed rozpoczęciem prac termomodernizacyjnych - aby nie "dręczyć" tym potem lokatorów - wymieniano okna na klatkach schodowych, a potem w mieszkaniach. Nie zawsze można to było zrobić przed dociepleniem bo . możliwości finansowania osiedla są niestety ograniczone.


- U nas - mówi kierownik Administracji Ewa Domagała - na wymianę okien czeka się około 6-7 lat. Nadal obowiązuje jednak zasada, że jeżeli lokatorzy sami chcą to zrobić i wyłożyć na to pieniądze z własnej kieszeni otrzymują 75% zwrotu kosztów na warunkach obowiązującego regulaminu. Stworzyliśmy mieszkańcom - dodaje - doskonałe warunki przyspieszając kolejność zwrotu kosztów. Bo kolejka do tego wydłużyła się ostatnio.


Nic dziwnego, że terminy są dłuższe, gdyż wykorzystano już tzw. fundusz remontowy "A", z którego refinansowana była wymiana okien, a korzystają teraz z funduszu "B". Samo osiedle nie jest w stanie wygospodarować takiej kwoty pieniędzy, która wystarczyłaby na realizację wymiany tylu okien. A życie przynosi wciąż nowe problemy. Po sąsiedzku (od jakiegoś czasu) realizowana jest budowa nowego, developerskiego osiedla "Dębowe Tarasy". Problem w tym, że są to tereny po górnicze (nie wybrane pokłady węgla byłej kopalni "Gottwald" - "Kleofas"), grunt nie jest ustabilizowany. Zdarzają się wstrząsy przy utwardzaniu terenu pod budowę. Jakby tego było mało (wszak przysłowie mówi, że nieszczęścia chodzą parami) wcześniej przekrzywiły się dwa budynki. Trzeba było wyłożyć kasę (pożyczka z funduszu interwencyjnego) na nieplanowane ekspertyzy WUG-u, Politechniki Śląskiej i remonty. Z wszystkim sobie poradzono. Prowadzono prace konsolidacyjne dotyczące "Dębowych Tarasów" polegające na dynamicznym wzmocnieniu gruntu pod fundamentami budynku. Zabezpieczono, czyli wyremontowano co tylko było możliwe (ze szczególnym zwróceniem uwagi na balkony), ale tak zupełnie nie dało się budynków "wyprostować".


Rozległe terytorialnie osiedle im. ks. P. Ściegiennego liczy prawie 6 tysięcy mieszkańców. Tak jak wszędzie i tutaj zainteresowanie - wykupem mieszkań " za grosze" - w związku z wejściem w życie 31 lipca ubiegłego roku "ustawy o zmianie ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych" - jest duże.
- Mieszkańcy osiedla - mówi kierownik Ewa Domagała - złożyli ponad 1100 wniosków w tej sprawie. Przysparza nam to sporo pracy. Trzeba uzupełnić, usystematyzować całą dokumentację, kontaktować się wielokrotnie z mieszkańcami, którzy chcą zmienić swój status z lokatora na właściciela, przestrzegać szczegółów ustawy.


Teraz, po upływie kilku miesięcy mam taką refleksję: część mieszkańców (podkreślam, że nie można tego uogólniać) po podpisaniu aktu notarialnego cechuje postawa roszczeniowa. Gdybym miała wyrazić się bardziej obrazowo, to powiedziałabym tak: nowo mianowany notarialnie właściciel mieszkania zachowuje się. niczym drzewiej szlachcic na zagrodzie. Podkreśla iż jest właścicielem mieszkania z tego tytułu jemu się należy! Niektórzy (kompletnie zdezorientowani pozaspółdzielczymi informacjami) uważają nawet, że teraz nie muszą płacić czynszu! Negują także fakt zarządzania mieszkaniami własnościowymi przez KSM. Po co, skoro są właścicielami mieszkania? Tymczasem wspomniana ustawa wyraźnie precyzuje iż, dopóki nie powstanie - jeżeli taka będzie wola mieszkańców - Wspólnota Mieszkaniowa, to pieczę nad mieszkaniami sprawuje Spółdzielnia. Irytuje to niektórych nowych właścicieli mieszkań do tego stopnia, że nie wpuszczają do nich urzędowych osób sprawujących obowiązkowe (określone przez prawo budowlane) kontrole.


Rozmawiam z członkami 11-osobowej Rady Osiedla im. ks. P. Ściegiennego o tym, iż wciąż jeszcze niedostateczna jest wśród lokatorów świadomość wspólnoty spółdzielczej.


Wszyscy są zgodni co do tego, że na łamach "Wspólnych Spraw" trzeba ponownie szeroko omówić przywileje i obowiązki posiadaczy mieszkań własnościowych, w tym wyodrębnionych. Tym bardziej, że obowiązująca obecnie znowelizowana 14 czerwca 2007 roku ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych, potocznie określana jako wykup mieszkań "za grosze", sporo w tym zakresie "zamieszała". Nie każdy, kto wystąpił o przekwalifikowanie mieszkania lokatorskiego na wyodrębnione własnościowe, zdaje sobie sprawę z konsekwencji związanych z tym, że zostaje właścicielem mieszkania. Opłaty miesięczne - płacić muszą tak posiadacze lokali jeszcze lokatorskich, spółdzielczych własnościowych, jak i własności wyodrębnionej. O wszystkim jest w ustawie. Jej tekst (a nie powielanej gazetko-ulotki lub artykułu z tabloidu) jest wiążący. Ktoś musi mieć pieczę nad całością, a zatem zarządzający też muszą być, no i związane z tym wszystkim płatności.


Sporo uwagi mieszkańcy poświęcają funduszowi remontowemu, dopytują o jego przyszłość. Ustawa stworzyła "furtkę" do wewnętrznej decyzji spółdzielców (konkretnie do uchwały najwyższego wewnątrzspółdzielczego organu samorządowego - Zebrania Przedstawicieli, a w przyszłości ponownie Walnego Zgromadzenia Członków) o ewentualnym zwolnieniu od płacenia na fundusz remontowy niektórych, ustawowo wskazanych grup spółdzielców. Wprawdzie decyzje w tej kwestii w KSM już zapadły, ale - skoro są nadal pytania - widać nie wszyscy zapoznali się z tym, co uchwalono...


- W Katowickiej Spółdzielni Mieszkaniowej - mówi przewodniczący Rady Osiedla Jan Dobrowolski - jeszcze nie uchwalono nowego statutu, co miało nastąpić na niedawnym Zebraniu Przedstawicieli (29. XI. 2007 r.), a co postanowiono odłożyć do drugiej części tegoż Zebrania. Ale sprawa funduszu remontowego jest jednoznaczna. Zebranie Przedstawicieli podjęło uchwałę, iż utrzymana zostaje realizacja Strategii Ekonomicznej KSM. Zatem wiadomo, że do jej zakończenia fundusz remontowy pozostaje bez zmian. Większość członków wyraża zresztą opinię, iż należy utrzymać w KSM fundusz remontowy taki jaki był dotychczas, a przeznaczyć go na pokrycie kosztów remontów kapitalnych i bieżących. Nasza Spółdzielnia tym się przecież (między innymi) od innych wyróżnia, że dzięki funduszowi remontowemu mamy w dobrym stanie technicznym substancję mieszkaniową.
Kierownik Ewa Domagała uzupełnia, iż kwota odpisu na fundusz remontowy jest na tym osiedlu jedną z mniejszych. Wynosi raptem 1,25 zł za metr kwadratowy. Nie zmieniano jej od 2001 roku, a przez te lata znacząco rosły ceny materiałów budowlanych. Stąd zmniejsza się zakres rzeczowy koniecznych do wykonania robót.


- Ideą wiodącą naszej RO - dodaje Tadeusz Nowak - jest pogłębienie i rozwinięcie świadomości spółdzielczej. Ludzie powinni być dumni z tego, że mieszkają w tak zadbanych budynkach, ale też winni wiedzieć, że o wspólne dobro trzeba dbać.


A tymczasem wciąż Administracja boryka się z zadłużeniami w miesięcznych opłatach. Najbardziej systematycznie uiszczają należności renciści i emeryci, najwięcej problemów stwarzają niektórzy "nowobogaccy" z ulic Daszyńskiego czy Różanowicza. - Można by powiedzieć - określa tą sytuację kierownik E. Domagała - że oni zaciągają sobie w Spółdzielni takie nieoprocentowane kredyty. Tyle, że obecnie regulują należności po wezwaniu.
Gorzej przedstawia się sytuacja z regulowaniem należności przez wielu bezrobotnych czy osób żyjących z zasiłków. W kwestii zaległości płatniczych coś jednak drgnęło. Jest lepiej niż na przykład dwa lata temu. Przyczyniły się do tego dyscyplinujące rozmowy z dłużnikami wzywanymi na posiedzenia RO, ale. także nowa ustawa. Nie można bowiem zmienić statusu mieszkania z lokatorskiego na własnościowe mając zadłużone mieszkanie.


Współpraca Rady Osiedla z Administracją jest tutaj. jak koncert fortepianowy na cztery ręce. Przede wszystkim - przyjazna. Nie wchodzą sobie nawzajem w drogę, co nie znaczy, że RO ma wobec Administracji mniejsze niż gdzie indziej wymagania. Są wysokie, i to jeszcze jak! Ale tak się złożyło, że do Rady wybrano ludzi kompetentnych, o rożnych specjalnościach wiedzy zawodowej, znających problematykę spółdzielczości i wreszcie - nie żywiących wobec siebie żadnych animozji. A to bardzo istotne. Od dwóch kadencji przewodniczącym Rady jest Jan Dobrowolski, który mówi, że członkowie RO "czują" problemy samorządowe osiedla i zarządzania nim przez Administrację i starają się je jak najlepiej rozwiązywać. To bardzo ładnie brzmi, ale w praktyce? Jaki werdykt wydać na przykład w sporze sąsiedzkim dotyczącym głośnej gry na pianinie? Studentka musi ćwiczyć, ale nie muszą tego akceptować mieszkający piętro niżej starsi lokatorzy.


- Praca Rady - podkreśla przewodniczący Dobrowolski - zależy od aktywności komisji (zbierają się osobno, niezależnie od posiedzeń RO): rozjemczej, ekonomicznej, zasobów mieszkaniowych czyli GZS. Ale też nowy "nabytek" w RO - Tadeusz Oczko (dał się poznać w ruchu studenckim) wiele zrobił w rozpropagowaniu działalności kulturalnej na osiedlu, a dla młodzieży załatwił poprzez sponsorów wyposażenie komputerowe.
Ta Rada Osiedla jest dlatego taka wyjątkowa, bo - jak oceniają zgodnie przewodniczący i jego zastępca - wszyscy się lubią, mają koleżeńskie relacje, nie ma między nimi konfliktów. Nie bez znaczenia jest także to, że są w niej ludzie z wszystkich rejonów osiedla, no może brakuje przedstawicieli ulicy Różanowicza. Po prostu właścicieli domków jednorodzinnych usytuowanych tam mniej interesują sprawy Spółdzielni.


Można powiedzieć tak: ten duet Rada + Administracja dba nie tylko o zasoby mieszkaniowe, ale także o tych, którzy je zamieszkują. Niektórzy z nich - starsi, niepełnosprawni potrzebują pomocy w różnym zakresie. Otrzymują ją, najserdeczniej, w klubie "Józefinka". Tamże, w "Józefince" wręcz "królują" dzieci i młodzież, szczególnie aktywni są miłośnicy sprawności ruchowej i biegów. Ale o tym co się w tym wspaniałym klubie dzieje, na bieżąco, w każdym wydaniu "Wspólnych Spraw" jest wiele do poczytania.


Czy zatem wszystko jest na tym osiedlu idealne? Znane powiedzenie "jeszcze się taki nie urodził, żeby wszystkim dogodził" ma tu także swoje odzwierciedlenie. Przykładem wpływające do Administracji skargi, które winny być kierowane pod innym adresem (np. Urzędu Miasta). Co można poradzić na to, że mieszkańcom nie podoba się zbyt wielkie natężenie ruchu przy ulicy Ściegiennego, od czasu gdy działa tam "Silesia City Center"? Urząd Miejski w Katowicach odpowiada, że to. miejska, a wewnątrzosiedlowa ulica. Natomiast wieloletnia mieszkanka tego osiedla, z którą czekam na przystanku autobusowym, charakteryzuje je tak: - tu mieszkało się spokojnie jak na wsi, ta wpychająca się wielkomiejskość wcale mi się nie podoba!

URSZULA WĘGRZYK
Wspólne Sprawy, nr 1(202), styczeń 2008




 
 
Osiedla


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)