2015-12-18

Z ręką na pulsie

 

Prezes Zarządu KSM:

mgr Krystyna Piasecka

 

Ponad ćwierć wieku polska spółdzielczość, siłą rzeczy także Katowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa, działa w gospodarce rynkowej, jakże odmiennej, od tej, w której znajdowaliśmy się przez 32 wcześniejsze lata naszego istnienia. Wraz z dokonaną w kraju zmianą warunków politycznych i gospodarczych cała spółdzielczość (czytaj: spółdzielcy, członkowie Spółdzielni) utraciła pewien parasol ochronny, którym niewątpliwie – np. w formie dotacji czy preferencyjnych kredytów była otaczana. Z drugiej zaś strony formalnie skończyły się państwowe zalecenia czy nakazy ograniczające inwencje samorządów spółdzielczych. Jest „nowe", a właściwie – po tylu latach – już znowu „stare", tyle, że wielce odmienne. Zresztą, do zrównania się wiekowo z poprzednim „stażem" zostały nam niepełne dwa lata.

 

Ta odmienna rzeczywistość nauczyła nas – członków Spółdzielni i działaczy spółdzielczych – jednego: możemy i musimy liczyć wyłącznie na samych siebie! Musimy żyć i działać – niczym lekarz wobec pacjenta – utrzymując rękę nieustannie na pulsie tego żywego organizmu, jakim jest społeczność spółdzielców, dobrowolnie zrzeszonych w Spółdzielnię, i tego organizmu, jakim jest szeroko pojęta gospodarka rynkowa. Przegapienie czegoś, symptomów jakichś pomyślnych lub niesprzyjających trendów, niepostawienie trafnej diagnozy, niezaordynowanie odpowiednich wspomagających środków, może okazać się fatalne. Nie tyle jednak szczęśliwie, co na skutek stałej czujności, dogłębnego i bieżącego rozpoznawania zmieniającej się nieustannie sytuacji rynkowej i prawnej oraz podejmowania trafnych działań (na miarę znanych w danym momencie uwarunkowań) – Spółdzielnia nasza czuje się „zdrowo".

 

Przepraszam Czytelników za tę gospodarczo-medyczną konwencję, ale wydaje mi się, iż dobrze obrazuje ona to, co było i co nadal nas czeka. Fakt, że w niedalekiej perspektywie KSM zbliża się do swego 60-lecia jest przy tym nieistotny, wszak życzyliśmy sobie (z okazji półwiecza) – 100 lat! I jeszcze więcej. Bo przecież polska spółdzielczość, jako urzeczywistniona idea myślicieli i społeczników (ze Stanisławem Staszicem na czele), liczy sobie – bagatela – trochę ponad 200 lat! Skończył się feudalizm, przeminęły kapitalizm i socjalizm, powrócił kapitalizm w liberalnej, rynkowej wersji, przeszły do historii wojny (jeszcze kończąca się batalia napoleońska, dwie wojny światowe, liczne powstania i zrywy), a spółdzielczość jako skuteczna forma samoorganizowania się społeczeństwa i najkorzystniejszego gospodarowania po prostu trwa (vide statystyki światowe). Ku zadowoleniu spółdzielców! Wbrew tym, którzy jej nie rozumieją (bo być może mają podstawowe luki w wiedzy historycznej i ekonomicznej) lub widzą w niej wielkiego rywala dla swoich (bardziej partykularnych) interesów, jawnych lub skrywanych, ale zawsze finansowych. Spółdzielczość bowiem – co w skali światowej wykazują nawet nobliści – jest najbardziej opłacalnym ekonomicznie sposobem gospodarowania.

 

Jedną z „tajemnic" owej spółdzielczej skuteczności jest działanie „non profit". Jedynie dla zaspokojenia potrzeb, dla których spółdzielnia została zawiązana, bez sięgania po zysk z tego, co spółdzielcy – sami dla siebie – wnoszą do łączącej ich korporacji, będącej – jak głosi już 1 artykuł Prawa spółdzielczego: „dobrowolnym zrzeszeniem nieograniczonej liczby osób, o zmiennym składzie osobowym i zmiennym funduszu udziałowym, które w interesie swoich członków prowadzi wspólną działalność gospodarczą". Spółdzielnia na swoich członkach nie zarabia i dlatego jest najtańszym sposobem gospodarowania. Fakt to niezaprzeczalny.

 

Kolejną „tajemnicą" trwania i rozwoju spółdzielczości jest jej samorządność i powierzanie odpowiedzialności za spółdzielnie na jak najniższym szczeblu członkowskim. Wprawdzie zebrania osiedlowe z powszechnym udziałem członków (mocą, moim – i nie tylko moim – zdaniem, nietrafnej nowelizacji ustawowej) utraciły rangę organu spółdzielczej władzy, ale są nim nadal Rady Osiedli, wybierane bezpośrednio przez ogół członkowskiej, osiedlowej społeczności, no i oczywiście Rada Nadzorcza oraz najwyższy organ naszej władzy – Walne Zgromadzenie. Kto z szanownych Czytelników – członków KSM – trzyma rękę na pulsie zdarzeń, ten uczestniczy w cyklicznych, ogólnospółdzielczych i osiedlowych zebraniach członkowskich, korzysta z czynnego i biernego prawa wyborczego, głosuje podejmując decyzje, skutkujące jego i Spółdzielni dniem dzisiejszym i przyszłością.

 

Gdy piszę ten felieton, dobiegają końca „zebrania członkowskie" w każdym z osiedli i bardzo ważna na nich czynność – wybór nowych Rad Osiedlowych. Osiedlowi samorządowcy przedstawieni zostaną ogółowi w styczniowym wydaniu „Wspólnych Spraw". Czeka ich czteroletnia kadencja (tu tylko dygresyjne przypomnienie, iż Rada Nadzorcza wybierana jest częściej, bo co trzy lata), a więc czas i długi, i wymagający dużego wkładu pracy społecznej na rzecz wspólnego dobra.

 

Warunki wynikające z obecnej sytuacji rynkowej sprawiają, że spółdzielnie mieszkaniowe zaprzestają lub maksymalnie ograniczają budowanie nowych mieszkań. Stają się nade wszystko jedynie zarządcami posiadanych własnych zasobów, a niekiedy podejmują się także usług zarządzania innymi domami. W mniejszości są te spółdzielnie, które – znów trzymając rękę na pulsie – przystępują do działań inwestycyjnych. Do tego grona należy między innymi nasza Katowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa. Budynki mieszkalne powstałe w KSM po 1989 roku są Państwu dobrze znane. W planach rozwoju Spółdzielni, biorąc pod uwagę interes społeczny, po analizie (w gronie wyspecjalizowanych fachowców w załodze Spółdzielni i jej organów samorządowych) dokonanej tak pod kątem potrzeb mieszkaniowych istniejących w Katowicach, jak i możliwości inwestycyjnych KSM, mamy zamiar kontynuować budowę nowych domków (w roku 2016 np. w rejonie ul. Domeyki). Czytelnicy „Wspólnych Spraw" jako pierwsi dowiadują się oficjalnie o tych planach. Szerzej będziemy o nich oczywiście informować. Istotną zapowiedzią, jaką już teraz mogę przekazać, jest to, że koszty nowych lokali mają być takie, by umożliwić w ramach tej oferty skorzystanie z ulg jakie są zapisane w programie MdM, czyli „Mieszkań dla Młodych". Może warto w rodzinnych gronach, tam gdzie latorośle są „na wylocie" w samodzielną dorosłość, podyskutować podczas świątecznych dni o tej powstającej szansie na własne mieszkanie.

 

Ta nasza aktywność w wewnętrznej strukturze Spółdzielni, jako jednostce gospodarczej, obok posiadanych przez pracowników kompetencji i kwalifikacji, ma swoje źródło także w utrzymywaniu ścisłej więzi z innymi spółdzielniami i ruchami społeczno-gospodarczymi. Nasze problemy nie są przecież odosobnione. Korzystamy z doświadczeń innych, udostępniając w zamian własną eksperiencję. Uczyć się zawsze trzeba i wzorować na lepszych. Nikt nie chce przecież popełniać błędów, więc lepiej wykryć je u innych, niż dopiero u siebie. Nadto, w obliczu co raz to pojawiających się licznych zagrożeń dla bytu spółdzielczości, np. w formie kontrowersyjnych wobec niej, a niekiedy wręcz wrogich jej projektów legislacyjnych – niezbędna jest konsolidacja środowiska. Takim zespalającym przedsięwzięciem i jednocześnie okazją do twórczej wymiany myśli są organizowane co pewien czas konferencje, w których uczestniczą reprezentanci wielu spółdzielni, także i my.

 

Przypomnę tutaj, że jednej z nich, odbywającej się w październiku w Katowicach, KSM była współorganizatorem, obok Polskiego Towarzystwa Mieszkaniowego w Warszawie i Regionalnego Związku Rewizyjnego w Katowicach. Jej temat: „Spółdzielnie mieszkaniowe w organizmie miasta" – okazał się bardzo nośny i potrzebny. Potem, już w listopadzie braliśmy udział w Polskim Kongresie Przedsiębiorczości w Łodzi, podczas którego, m.in. omawiane były najważniej problemy polskiej przyszłości mieszkaniowej – inwestowanie, zarządzanie nieruchomościami i współpraca z samorządem terytorialnym. Nie brakło nas także we wcześniejszym V Europejskim Kongresie Małych i Średnich Przedsiębiorstw, organizowanym tu na miejscu, bo w Katowicach, przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach, której KSM jest przecież członkiem. Brało w nim udział 6000 uczestników, debaty i spotkania trwały 3 dni, odbyły się 63 panele dyskusyjne, 12 wydarzeń towarzyszących, przybyło 400 gości zagranicznych z 42 krajów. Spytać może ktoś, co ma wspólnego wielka KSM (ze względu na ilość mieszkających w budynkach Spółdzielni mieszkańców w liczbie ok. 40 tys. i mnogość problemów wynikających z obsługi tak znacznej zbiorowości ludzkiej, równej w naszym kraju średniej wielkości miastu) z małą i średnią przedsiębiorczością? Bardzo wiele, bo jako organizm gospodarczy nasza Spółdzielnia jest jedynie (w krajowym ujęciu) firmą średniej wielkości. W Zachodniej Europie zaś, w zdecydowanie mocniej rozwiniętych gospodarczo krajach, zaliczałaby się tylko do kategorii przedsiębiorstw małych. Stąd i nasze miejsce w tym środowisku. Dodam jeszcze, że podobnych spotkań i konferencji było jeszcze więcej, wielce potrzebnych i przydatnych, ale – jak zawsze – objętość gazety ogranicza długość tekstu i nie będę ich omawiała.

 

A na zakończenie tej mojej grudniowej rozmowy z Czytelnikami pragnę Państwu podziękować – wraz z samorządem KSM i jej pracownikami – za trzymanie ręki na pulsie spółdzielczego życia. Dowodem tego była Państwa aktywność w licznych wewnątrzspółdzielczych działaniach, udział w zebraniach, spotkaniach, w setkach imprez kulturalnych i rekreacyjnych organizowanych w KSM. Także inne nasze kontakty, jak bezpośrednie i telefoniczne rozmowy oraz listy – coraz częściej mailowe.

 

Życzę jednocześnie wszystkim pogody ducha i radosnego spędzenia świątecznych dni Bożego Narodzenia, zaś w Nowym 2016 Roku samych dobrych i słonecznych dni.

Z poważaniem

KRYSTYNA PIASECKA



     

 
 
Wiadomości


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Używamy plików cookies, aby ułatwić Ci korzystanie z naszego serwisu oraz do celów statystycznych.
Jeśli nie blokujesz tych plików, to zgadzasz się na ich użycie oraz zapisanie w pamięci urządzenia.
Pamiętaj, że możesz samodzielnie zarządzać cookies, zmieniając ustawienia przeglądarki.
Więcej informacji: Polityka prywatności (Cookies-RODO)